Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/116

Ta strona została przepisana.

W pokoju stołowym zadymił niebawem, poezją łowów zapachniał rasowy bigos, a w kieliszkach rozzłociła się kleista ciecz krupniku, sporządzonego na rumie, ziołach i wanilji. Płyn len ma cudowną własność tak dalece skutecznego zagłuszania poczucia czasu, że po zażyciu dwóch tylko dawek, wszelkie rozkłady jazdy, wszelkie terminy i kalendarze tracą aktualność, sens i sugestję.
Gdyśmy po śniadaniu znaleźli się w gabinecie (za oknem pogromca maszyny ociekającemi oliwą łapami gmerał w stalowych trzewiach motoru), uwagę moją zwrócił stojący na biurku przycisk, nader orginalnie pomyślany; na płycie marmurowej oprawna w srebro kość, zwykły, dobrze tylko oczyszczony rosołowy gnat, a na nim przykucnięta myszka, kunsztownie wypchane zwierzątko.
—Słuchajcie zarazem — rzekł gospodarz, gdyśmy spytali o pochodzenie sprzętu. — Opowieść moja wytłumaczy wam pobudki życzliwości, jaką mam dla zwierząt. Działo się to przed piętnastu laty, kiedy po ukończeniu medycyny osiadłem w miasteczku M., by tam się ożenić i pierwszą zająć praktyką. Ciągnęła ranie zawsze wieś i gospodarstwo, więc aby sobie stworzyć złudzenie sielanki, założyłem koło swego domu ogród i kwietnik, tudzież minjaturowy sadek. Z pośród szkodników i zamiłowanych wrogów mojej fermy najwięcej zdrowia kosztował mię niejaki Kubas, ulubiony jamnik matki mojej narzeczonej, szelma i kajdaniarz, dla którego największą rozkoszą było rozgrzebywać grządki ogrodowe. Że jednak pracy swej starałem się bronić wszelkiemi środkami, nie wyłączając mechanicznych, przeto między mną a niegodziwą sobaką rozgorzała szalona, pełna nienawiści i pomysłów walka. Pies był konsekwentnie podły i okrutny; nocą, naprzykład psocił w mym ogrodzie, a potem jeszcze stawał pod oknem i wył przerażają-