Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

Tobczewski kręcił głową krytycznie. Ja jednak nie dawałem za wygrane. Zbyt się nastawiłem na zarobek, zbyt wiele miałem pilnych, a niezaspokojonych potrzeb, bym mógł odrazu się zniechęcać.
Nowy swój program przedkładam z gorącą akcentacją.
— To w takim razie zrobimy inaczej. Otrzyma pan wolny wstęp za kulisy mej wyobraźni. Gdy uzna pan za właściwe, tu i tam zmienimy akcję, albo charakterystykę poszczególnych osób; ludzi moich pan pchnie ku przeznaczeniom według swego widzimisię. Tworzycielem ich dziejów stanie się pan, mag i władca bajeczny. To już nie będzie literatura, lecz rozpętanie wszelkich możliwości umysłowych i moralnych — i to poza kontrolą krytyki. Szczęście, oraz najokrutniejsze katastrofy w pańskiem się znajdą ręku. Jeżeli skąpił pan bliźniemu dobra, teraz tanim kosztem można to wszystko naprawić. Jeżeli ma dobrodziej wrogów groźnych, a niedosiężnych, teraz możemy wywrzeć na nich zemstę. Wzniosę pana, jako mocarza, ponad grzech i prawo, gdyż prawem będzie pana jedynie wola. Niedrogo za to zażądam...
Uporczywie, z gorączką wewnętrzną, wplatałem wzrok w spojrzenie starca, który w długiem milczeniu zdawał się być cały projektem mym pochłonięty.

*


Roch Samuel Tobczewski, jak się okazało, był osobistością, która w kartotece policji śledczej miała jędrną charakterystykę: „Skąpiec, dawny lichwiarz i podobno nawet rozbójnik, nigdy jednak nie pochwycony na gorącym uczynku, od piętnastu lat porzucił swój proceder i cofnął się w życie ściśle domowe, podobno z obawy przed czyjąś zemstą. Dorobił się znacznych bogactw, które starannie gdzieś ukrywa. Ka-