Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

waler, bez śladu krewnych. Opieka kryminalna naràzie zbyteczna“.
Od kilkunastu zatem lat Tobczewski nie opuszczał domu, lękając się zemsty, która rzekomo zagrażała mu ze strony potężnych, a przebiegłych nieprzyjaciół. Czas dobrowolnego więzienia mijał na czytaniu powieści i na zawodach karcianych z dwoma, gwoli obrony osobistej, najętymi zbirami, których Tobczewski niewątpliwie w grze by oszukiwał, gdyby nie zdecydowana postawa gwardji.
— Panie starszy, prosimy honornie o uczciwość, bo jak nie, to wszystkie knochy poprzetrąciem i zaraz sobie stąd odejdziem...
Pogróżka, zwłaszcza punkt jej drugi, bo pierwszy bywał podobno niejednokrotnie już stosowany, skutkowała znakomicie. Tobczewski na myśl, że zostać może w domu sam, zdany na łaskę swej trwogi, opryczników przepraszał, wyprawiał im pierwotne uczty, z jękiem bólu uwzględniając wszystkie, coraz to bezczelniejsze wymagania.
W czytaniu Tobczewski doszedł do najwyższego stopnia nasycenia. Pochłaniane bez sensu i porządku książki treści wyłącznie beletrystycznej i to marki dostosowanej do jego poziomu umysłowego, zaprawionego w skrajnym realiźmie samotnika przyprawiały o paroksyzmy zniechęcenia do literatury. Właściwa człowiekowi, zwłaszcza zaś mężczyźnie, potrzeba tworzenia konstrukcji, domagała się przeżyć realniejszych. Tobczewski miał przecież za sobą swoiście czynną tradycję działania, która w końcu musiała się zbuntować przeciwko światu fikcji, tembardziej, (tu następuje najważniejszy motyw), że fikcja ta była już przez autorów ze wszystkimi szczegółami przerobiona i w gotowym kształcie narzucana spożywcom.