Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/34

Ta strona została przepisana.

i biegał po dywanach (tak u mnie się nazywa wytarty i wyczerpany samodziałowy chodniczek). Zachowanie się niezwykłe, choć w gruncie rzeczy nic w niem niebezpiecznego dla siebie nie wykryłem.
Aż wreszcie rzekł:
— Wczoraj Lalka opuściła dom i wyjechała w niewiadomym kierunku, na biurku zostawiwszy kartkę z jednem tylko słowem „przebacz“. Za wyrazem tym, tak przez kobiety lubianym, domyślać się należy dalszego ciągu: „ponieważ nie wiem, co czynię“. W takich sytuacjach, przyjacielu, kobieta zdradza swą najzupełniejszą bezprogramowość.
Ku mojemu oburzeniu buddysta ziewnął powłóczyście. We mnie wiadomość natomiast gruchnęła, jak w bęben. W głowie poczułem słodki zawrót. Dusza wyprostowała się dumnie: stało się dla mnie jasne, że Lalka uciekła przedemną. Ale czemu? Jakie są pobudki tego kroku? Dla czego, uciekłszy, dotąd mi znać o sobie nie dała?
Rozmyślając nad tajemnicami logiki niewieściej, nerwowo biegałem po pokoju.
Zambrzycki ziewał w dalszym ciągu.
— Taka ucieczka, widzisz, to niedobra rzecz — zwierzał mi się leniwie. — I co właściwie w podobnym wypadku przedsięwziąć należy, jak się zachować? Szukać? Dobrze, ale po odnalezieniu zbiega, Lalka nie daruje mi nigdy, żem naraził ją rzekomo na skandal poszukiwania. Nie szukać? Doskonale, ale kiedy sama wróci, to życie mi zatruje wyrzutami, żem nie czynił nic gwoli odnalezienia dezertera. Zerwać, ukarać likwidacją małżeństwa? Drogi przyjacielu, wszak ona przezornie uzbroiła się w majestat urody i młodości, wobec której bezsilne są wszelkie dyscypliny i wszelka, nawet moja buddyjska, mądrość. Jeżeli kobieta ucieka, to, jak nas poucza doświad-