Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/36

Ta strona została przepisana.

ulubiony, prawdopodobnie tylko przez roztargnienie nie wzięty w drogę, negliż“.
— Tak wygląda gentlemańska troskliwość i... zaufanie — szepnąłem z podziwem, przygotowując do drogi małą skórzaną walizeczkę.
Na niebie świeciło już młode lato.


Skoro pogoń, to pogoń! Kości rzucone. Trawi mię gorączka przygód. Kupiłem już mapę i busolę, bo jakże tu w drodze obyć się bez map i busali?
Gdym to wszystko jednak rozłożył na stole, okazało się, że ani na mapie, ani na busoli nie mogłem znaleźć wskazówki, gdzie należy szukać pani Lalki.
Na wszelki wypadek przeczyszczam też i czarny organizm browninga. Kto wie, jak to się wszystko ułoży. Jakie przejście mnie czekają w podróży przez tajemniczy kraj wód, duchów i zwierząt? O Buddo, któryś strzegł Ossendowskiego w stepach i pustyniach Azji, któryś Władysława przed służbą w wojsku najeźdźczem ochronił, nałóż kaganiec na moje pióro! Czernidła w krew mi nie zamieniaj! Bandytami dróg mi nie obsadzaj! W bohaterstwie zbyt mnie nie zaprawiaj, bo zwykłym, byle żywym wolę być śmiertelnikiem, ale ześlij mi łaskę sleepingów, dobrych połączeń kolejowych, wyjednaj jakie takie honorarja, oraz kredyt, i chroń mię przed cenami pensjonatów polskich.
Po tej krótkiej suplikacji poczułem w sobie taki nadmiar woli, żem zaraz pobiegł między ludzi na długie, a cierpliwe poszukiwanie pieniędzy.
W drogę!
O, Ireno, biała ozdobo mytycznego klasztoru, przebacz mi, żem cię unieszczęśliwił! Przebacz i za-