Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.




UWERTURA.

Wsprawie tutułu kilka słów wyjaśnienia.
Zrządzenie losu, nie powiem żeby znów tak bardzo przykre, sprawiło, iż miesiące letnie bieżącego roku spędziłem na tułaczce po różnych uzdrowiskach, nie tyle jako letnik lub kuracjusz, co raczej jako jeniec wyobraźni własnej i pędu do przygód, z czego właśnie mam się tu publicznie wywnętrzać.
Już tytuł niniejszej relacji chyba wyraźnie wskazuje, że terenem szalonych mych pielgrzymek była mało jeszcze przez nas samych zbadana, prawie że egzotyczna Polska. Oczywiście — bo skoro nasz Odyseusz Mongolję nazwał „krajem bogów, ludzi i zwierząt“, jak gdyby nigdzie więcej ani bogów, ani ludzi, ani zwierząt nie było, to któż mi zabroni letnią syntezę Polski ująć w formułę: „wody, duchy, zwierzęta“?
Pierwszy element nagłówka brzmi u mnie nutą tryumfu i rehabilitacji, mam bowiem złożyć uroczyste świadectwo prawdzie, że chociaż warszawiak w ciągu zimowych miesięcy roku wodzie zbytnio się nie narzuca, a warszawianka z bezużytecznej wanny sprytnie sporządzi sobie balję lub spiżarnię, nie mniej jednak w lecie... Ach, mój Boże, w lecie koniecznie musi wyjechać do wód. Tam to właśnie w

5