Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/55

Ta strona została przepisana.

psubracie, żeby zamiast pomiotu nietoperzowego, co tyle kosztuje zachodu, dla pospólstwa kłaść do waru tartej krowianki albo i owczego bobu. Widzę, że nie tęgi z ciebie aptekarz, durny ty kapcanie i cudzego mienia trwonicielu”. To tak do mnie przemawiał nieboszczyk mój pan.
„A potem wyznał dzieje swej śmierci. Na jaw wyszło, że podbuntowany przez duchowieństwo naród, z chorągwi i obrazów mnogością niezmierną otoczył Łysą na Horyniu Górę w ten czas, kiedy tam się synod farmazonów odbywał i pojmawszy wszystkie naradniki, jednych na stosie, innych dla odmiany na palu, a co jeszcze inszych to wprost w rzece potracił. I na nic nie przydało się przyzywanie sił szatanowych, jako że narodowi popy w obleczeniach i z wodą święconą przywodziły, śpiewem nabożnym odsiecz belzebubową odpędzając.
„Tak ci też zginął w ogniu do cna i sam pan Marcin Kulesza. Aliści wierny umowie djabeł, nie mogąc wskrzesić wyklętych przez księdza popiołów, istność czarodzieja w obraz jego na czas paktu wcielił, aby mistrz mógł choć od północy do zarania po świecie jak zechce baraszkować.
„To mi ujawniwszy, zażądał, aby portretu jego przed wypadkiem strzec, i gdzie do jakiegoś wesołego miasta, choćby do samej Łomży, co jest po Rzymie i Warszawie najcudownieszym grodem, nie zwlekając przenieść, aby jaknajrychlej można było zacząć pożądane hulanki. Kazał mi przytem apteki pilnować a dochody wcieleniu jego dawać na zabawy. Ja wszelako strachem Bożym i trochę chciwością zdjęty, pospiesznie aptekę mistrza wraz z regestrem tajemnic lekarskich sprzedałem, portret na poświęconym stryszku klasztornym umieściłem, ażeby piekielnik nie mógł z ram wyjrzeć na swobodne życie, a sam, pieniąchy