Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/7

Ta strona została skorygowana.

wieka ze światem zwierząt, ale bądź co bądź tylko baśń...
Prawda, jeszcze pozostały duchy. No, tu już jestem spokojny. Jeżeli weźmie się w rachubę polaków, uprawiających konszachty spirytystyczne, to przyjdziemy do wniosku, że jednak kraj nasz musi być obficie zaludniony przez duchy. I to przez duchy nie byle jakie! Medja warszawskie znane są z tego, że utrzymują stosunki wyłącznie z sosjetą pierwszorzędnej, wypróbowanej jakości. Na seansach naszych można mieć zawsze naturalnej wielkości Ramzesa, Cezara, Napoleona, paru Grzegorzów, Danta, Szekspira i Achillesa, obok zaś nich z pół kopy słabszych trochę wodzów, sadystów, uwodzicieli i włamywaczów, nie licząc trudnej do zarejestrowania hołotki astralnej, tłumem zazwyczaj ciągnącej w ślad za pozagrobową elitą.
Jak się w cyfrach okrągłych przedstawia duchostan polski, obecnie niesposób jeszcze ustalić. W każdym bądź razie Warszawskie Towarzystwo Psychopatyczne ma przed sobą wdzięczne zadanie przeprowadzenia jednodniowego spisu duchów gnieżdżących się w tych sferach bytu, które prawnie należą do Rzeczypospolitej Polskiej.

A teraz opowiem wszystko, od początku.