Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/77

Ta strona została przepisana.

przez czas dłuższy sprawy z doniosłości zjawiska, dopiero zimny, nieubłagany argument faktów upokorzył mię i zmusił do pełnego szacunku milczenia.
Panie spojrzały na mnie życzliwie, uczeń Bandar-Loga zachęcająco pokiwał głową, podrażnionemu geometrze dając do zrozumienia, że wszelki przedwczesny sceptycyzm będzie conajmniej nie właściwy.
— Był późny wieczór jesienny, kiedy pod nieobecność moich rodziców, dżdżyste miesiące spędzających na południu, mnie i siostry moje guwernantka przyprowadziła do domu od znajomych, gdzieśmy z gromadką rówieśników wyczyniali na baliku niesłychane brewerje. Anielsko cierpliwa nieboszczka babka czekała na nas, a przedewszystkiem na mnie, by prośbą a obietnicą różnych atrakcyj, skłonić urwisa do umycia się, tudzież do zmówienia pacierza, od czego zazwyczaj wyłgiwałem się zaimprowizowanemi bezczelnie boleściami lub atakiem nieprzezwyciężonej senności. Już siostry moje kończyły wieczorne modły, a tylko ja kłóciłem się gwałtownie o jedno Zdrowaś Marja, tłumacząc babce, że już ich aż trzy odmówiłem, gdy nagle, proszę państwa... Nie, ja tego póki życia nie zapomnę: po dziś dzień na samą myśl o tej posępnej nocy zimne na plecach czuję dreszcze.Nagle zatem — zegar ścienny, pamiętam, wskazywał jedenastą minut dwadzieścia dwie czy też trzy — gdy w przedpokoju rozlega się dzwonek. W jednej chwili w domu uczyniła się cisza. Patrzę, a tu babka blednie gwałtownie, guwernantka literalnie zamienia się w słup, kucharka wraz z pokojówką, klęknąwszy, głośno zaczynają odmawiać suplikacje. Już ta ich zgodność niezwykła mogła przestraszyć każdego domownika — obie służące należały do dwu różnych bractw w różnych parafjach, obie czuły się