Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/78

Ta strona została przepisana.

w moralnem obowiązku własne zgromadzenie uważać za kwiat owczarni Pańskiej, innym bractwom wyznaczając rangę podrzędną, dzięki czemu na terenie kuchni zawsze trwał stan wojny, co znów bardzo niepomyślnie odbijało się na organizacji gospodarstwa. Ale to nie należy do rzeczy, chciałem tylko uwypuklić wrażenie, jakie na subtelniejszej wyobraźni zrobić musiała ta nagła, niewątpliwie w obliczu jakiegoś niebezpieczeństwa zawarta zgoda dwu żarliwych służebnic Wiary.
W ciągu krótkiej pauzy, jako czynnika efektu bardzo pożądanego tam, gdzie się chce zebrać nerwy słuchaczów i dobrze je na własną namotać dłoń, twarz moją parzyła niecierpliwa fosforescencja spojrzeń.
— I oto ku naszemu przerażeniu dzwonek się powtarza, niecierpliwy, brutalny, z każdą chwilą coraz natarczywszy. Siostry moje zaczynają spazmatycznie łkać, guwernantka mdleje, ja zaś, kurczowo uchwyciwszy się sukni babczynej, drę się, jak potępieniec. Przy objawach ogólnego rozprężenia nerwów babka decyduje się na krok radykalny i budzi lokaja. Ignacy, tak miał na imię nasz służący, filozof i pijanica (tylko on sam nazywał siebie filozofem, drugi szczegół charakterystyki jest pochodzenia zewnętrznego), więc lokaj, ociągając się, z niekłamanym lękiem wychodzi do przedpokoju, zbliża się ostrożnie do drzwi i pyta: kto tam? Możecie państwo sobie wyobrazić, co się z nami działo, gdy nagle doszła nas odpowiedź pełna złości i zniecierpliwienia: „telegram, proszę otworzyć“!. Nie jakieś tam tradycyjne głuche dudnienie ducha, nie odgłos grobów, zew z zaświatów, do którego wszyscy rozsądni ludzie od dzieciństwa już się przyzwyczaili, lecz pospolicie brzmiący głos. To była straszna niespodzianka! Pijak