Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/84

Ta strona została przepisana.

— Przedewszystkiem nie stójmy w kałuży, dziś bowiem przypada mi nie błotna, lecz kwasowęglowa kąpiel. Czy pan naprawdę umie...
— Naprawdę — oświadczam, bystro patrząc w anielskie oczy. Czytam przeszłość, przyszłość teraźniejszość. Może na początek parę ciekawych rozdziałków z przeszłości? Służę. Niedawno, bardzo nawet niedawno, po pewnym wieczorze, w ciągu którego sporo się mówiło o zjawach z innego świata, pani, me mogąc opanować trwogi, łaskawie mi zezwoliła...
— To nie prawda! Kłamstwo wierutne! — zaperzył się demon, nie bacząc w porywie, że źle obliczony, bo za wczesny odruch, wszystkim, prócz pani Migi, musiałby się wydać mocno podejrzanym.
—Zaraz, zaraz, dopierom przecież zaczął. Pani jest pod każdym względem skończenie rasowym okazem Ewy: pani na chwilę umiała zapomnieć o tem, że tym właśnie, który panią bronił, to byłem ja. Stąd wniosek, że odkryć moich pani naprawdę się boi.
Opięta w czarną skórkę ręka wyrwała się z mej dłoni; ale mimo objawy gniewu, w kącikach ust zbierał się uśmiech, któregom ja, gapa i fuszer, nie zrozumiał.
— Swoją własną przeszłość znam przedewszystkiem ja, zatem rewelacje pana nic pewnie ciekawego nie wniosą. Zresztą, czyż nie wie pan jeszcze, że w kobietę wszystko można wmówić, wszystko, krom tego tylko, czego ona sobie nie życzy? Choćby to, ściśle mówiąc, święta była prawda, choćby to była żywa, ładna nawet przeszłość...
Patrzała na mnie buntowniczo, pewna siebie.
— Wiem — odparłem zawstydzony. — Wiem, że niema ładnej lub brzydkiej przeszłości kobiety, jest natomiast przeszłość brzydkiej lub ładnej kobiety, Ponieważ w danym razie ładna kobieta nie chce