Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/91

Ta strona została przepisana.

wijam — a tam lila negliż, porządeczku. Jak gdyby nietknięty. Ostatni już obalony argument, ostatni przekupiony świadek.
Organizacja alibi pani Migi przeprowadzona była po mistrzowsku.
— Sztuki życia ucz się, błaźnie, od aniołów! — radził mi zbudowany tem wszystkiem rozsądek.

O, Lalko, Lalko! Gdybyś wiedziała, jak gorzka jest zdrada!





XI.
MARCHOŁT NA SEANSIE.

Trzeba było pomyśleć nietylko o wyjeździe, ale i o odwecie. Odwet nie dla samej przyjemności, jaką daje w marzeniach wypieszczona zemsta, ale dla zasady. Odwet o podłożu pedagogicznem, przestroga na przyszłość.
Za punkt wyjścia czynu miałem wziąć przypadkowo otrzymane, a dotychczas niewyzyskane informacje o jutrzejszym przyjeździe jakiegoś „‘Aleksandra”.
Przed wieczerzą zebrani w hallu uczestnicy pogawędek, z przejęciem mówią o seansie spirystycznym, który zgodnie z zapowiedzią ma się dziś odbyć w pół godziny po kolacji.
Kadzidło pochwał, palone ku czci rzekomo fenomenalnego medjum, starałem się ugasić fantastycznie motywowaną tezą, że zagadkowe źródła siły, jaką się popisują przedsiębiorcy od duchów, tkwią właściwie w każdym, przeciętnym nawet osobniku, zniekształcone tylko i leniwe. Każdy z nas po pewnym wysiłku woli mógłby wywołać z odległości