Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/94

Ta strona została przepisana.

— Zapewiam pana — wyksztusiła pani Miga — że to jakieś nieporozumienie...
I podała mi blankiet telegramu, otrzymanego niewątpliwie przed chwilą:
— „Wracaj, droga, pasport gotów, resztę lata spędź nad Adrjatykiem. Aleksander”.
Po kompromitujący moje jasnowidztwo dowód odrazu kilkanaście wyciągnęło się rąk. Oby uschły lub odpadły, niegodziwe!
Przez karygodną chwiejność tego błazna Aleksandra, zemsta się nie udała, a złotowłosy szatan triumfował.
Po wieczerzy przyszedł przedsiębiorca od duchów, zacnie odżywiony, okrągły t czerwony na twarzy. Mówi trochę astmatycznie, głosem obojętnym, jakby recytując dobrze wyuczoną lekcję,
— Fenomeny moje tem się różnią od fenomenów, wywoływanych przez inne medja, — tłumaczył nam wyrozumiale, unikając trudniejszej terminologji swego zawodu — tem się przedewszystkiem różnią, że są do tamtych zupełnie niepodobne. Pozatem zdumiewającą cechą moich fenomenów (wystrzegać się bezwartościowych naśladownictw,. większym kompletom rabat!) jest ich najoczywistsza jawność: nie wymagają one żadnych specjalnych przygotowań, ani ciemni.Moje duchy śmiało mogą o sobie powiedzieć, że są najbardziej obłaskawionemi duchami wszechświata.Zebrane wokół mej osoby grono istot niewidzialnych odznacza się nietylko kulturą towarzyską, ale i wszechstronnemi talentami.
Krótka ta deklaracja doskonale usposobiła uczestników seansu do osoby medjum i jego astralnej trupy. Panie prosiły na początek o koncert Humla wraz ze słynnym entuzjazmem krzesełek.
Medjum skupiło się w sobie, poczem rzekło: