Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/96

Ta strona została przepisana.

szeli, jak stół najwyraźniej nie zastukał trzy razy? Marchołt jest. Proszę zadawać pytania.
Raczy pan się dowiedzieć — prosi jakiś nabożniejszy uczestnik seansu — czy ten pański duch jest w niebie, czy w piekle?
Czerwony pan chętnie się przychyla do zgłoszonej prośby.
—Panie Marchołt, powiedz nam całkiem otwarcie, w swojem jesteśmy towarzystwie, czy dobrodziej rezydujesz w piekle, czy też wycyganiłeś sobie zbawienie? Jeśliś w niebie — nie stuknij cztery razy, jeśli w piekle, to tylko dwa.
I znowu wszyscyśmy usłyszeli, jak stół najwyraźniej nie wystukał cztery razy. Raz, dwa, trzy, cztery.
Wrażenie ogromne. Przez nasz cercle przebiegła fala dreszczów mistycznych..
—Proszę pytać — zachęcał nas impresarjo. — Ponieważ jednak rozmowa za pośrednictwem czterech nóg stołu ze względów choćby technicznych nie mogłaby przekroczyć drobnej tylko skali, przeto umawiamy się jednogłośnie, że w imieniu Marchołta będę odpowiadał ja.
Inowację tę przyjęliśmy do wiadomości, jako ważne udogodnienie w rozmowie, poczem pani Helena spytała:
— A co jest w niebie?
— W niebie są święci — uprzejmie odpowiedział duch przez usta swego przyjaciela.
— A co święci robią?
— Wolno mi powiedzieć tylko, czego nie robią.
— Zatem dobrze: czego nie robią?
— Garnków nie lepią — informuje Marchołt.
Agent jego zaś dodaje od siebie.
— Państwo łaskawie zwrócą uwagę na trafność