Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

zistem — „Do wodza naczelnego Jaśnie Wielmożnego generała Skrzyneckiego“.
Bem, po nocy na poły strawionej na grze u Honoratki, a na poły na bezsennem łamaniu się z myślami, ledwie nad ranem zdrzemnął się nieco, ale i to na krótko, bo już o siódmej zbudził go ordynans kapitana Orlikowskiego z raportem odręcznym i wykazem żołdu do podpisu.
Pułkownik, choć mu tak wczesna posyłka dokuczyła, lecz i rad był z niej. Rozkazów ze sztabu nie było żadnych, w baterji panował ład siaki taki, choć kilkunastu żołnierzów do Warszawy się wymknęło — mógł więc Bem wypoczywać dalej spokojnie.
Na ten koniec otwarł pułkownik okno w swej sypialce, zsunął szczelnie zazdrostki i ułożył się na posłaniu.
Aliści, ledwie powieki mocniej zemknął, znów do drzwi zakołatało.
Pułkownik dźwignął się, narzucił płaszcz na ramiona i otwarł z trzaskiem drzwi.
Na progu ukazał się Sikorski.
— Daruj miłościwy pułkowniku, wybacz, tuszyłem sobie powinne służby, lecz dalipan nie o tak wczesnej porze...
— Istotnie, jak pan widzi, nie do odwiedzin jestem...
— Niechże się jeno pułkownik nie sumittuje przedemną! — Tego by jeszcze do konfuzji mi trzeba było! Tak właśnie mi przypada, serdecznie, poprostu... Bardzo miła kwatera... Proszę się nie trudzić, ot tu sobie usiądę!.. O, widzę, plany wojskowe, kalkulacje na stole...
Bem, który ani ukryć umiał niechęci, skinął lekceważąco.
— Zwykły rozrachunek szańców i lunet warszawskich.
Sikorski musnął swych rudych, na szpikulce namotanych wąsów.
— A więc tak się przedstawiają! Arcy-ciekawe. Nigdy pojęcia nie miałem, że się to tak prezentuje! Zgaduję, że tu, z tej strony, wypada Marymont?
— Nie, z przeciwnej — tu.
— Aa! Widzi pułkownik a człek, jak pałasz przypasze, imaginuje sobie, że mu do generała gwiazdki nie dostaje...