Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

się spodziała. A tam Marynia Sałacka pewno już wszystkie altanki obleciała.
— Sałacka? — powtórzył przeciągle Bem, uderzony tem nazwiskiem.
— Córka generała inżynierów. Bardzo miła panna. A sentymentalna i nieszczęśliwa. Opowiem kiedy pułkownikowi. Będzie i generał. Jemuby opowiedzieć o tej szpiegowskiej historji. Toż byś go ucieszył. Co kroku widzi zdrajcę. Dzielny, poczciwy człowiek, choć niedalekiego lotu. A naszego nudziarza, jak niema, tak niema. Pułkownik dawno z Sikorskim w przyjacielstwie?
— Z panem Sikorskim? Nie mogę powiedzieć...
— Ani ja! — Znam go od tygodnia.
— A ja od wczoraj!
Pani Marchocka parsknęła serdecznym śmiechem.
— Cha-cha-cha! A toś mnie pułkownik zakasował! Cha-cha-cha! Paradne skojarzenie! — Spotkałam go akurat temu tydzień u majorowej Krasnodębskiej.
— A pani zna Krasnodębską?
Pani Marchocka potrząsnęła domyślnie główką.
— Jakby to pułkownikowi powiedzieć. Helenkę pamiętam jeszcze z klasztoru. Była starszą nademnie, lecz wiele okazywała mi. Po tem, co zaszło, — nie powinnam, stanowczo nie powinnam.
— Hurtig!
— Otóż właśnie! Ale i major wiele, wiele bardzo zawinił. Więc poprostu przez litość, raz do roku, aby, aby się miała wypłakać przed kim. U niej zatem spotkałam Sikorskiego. I ten, jak go pułkownik znasz, z honorami do mnie, uprzejmościami. Powiem nawet, że gdy się zjawił u mnie z siurpryzą, zamierzałam go zbyć. Potulna postać owej nibyto sierotki pomiarkowała mnie nieco, ale przekonało dopiero imię pana pułkownika!
— Pani!
— A od dziś dopiero dla Sikorskiego nabrałam życzliwości... Ucieszna figura, zakazana, lecz poczciwa niezawodnie! Gospodaruje tu, jak u siebie.
— Tyle mu winieniem, iż ośmielam się błagać dlań o przebaczenie.