nych komnat. Lelewel, wyprowadzony z apatycznej drzemki kartką, podaną mu przez woźnego, również się wysunął.
Czartoryski atoli nie zważał na to, gdzie i w jaki sposób światłe umysły ministrów sposobią się do powzięcia sądu o Bemie. Księciu szło o Niemojowskiego. Przewódzca i filar Kaliszanów był do zjednania. Bem stał poza granicami niechęci osobistych niemojowszczyków. Jedno więc zręczne zaszachowanie uczciwości niezaprzeczonej ministra, przekonanie go, że Bem nie jest kreaturą stronnictwa, wróżyło wygranę. Barzykowskiego książę był pewien. Minister wojny, nawet przy różnicy zdań, ustępował mu. Pozostawali Lelewel z Morawskim, lecz ten ostatni, w razie zgody Niemojowskiego, byłby napoły przekonany.
I Czartoryski, nie pomny zapalczywości, którą mu minister spraw wewnętrznych dokuczył nieraz, niepomny, że brat rodzony ministra, Bonawentura, tyle mu życia zatruł w sejmie, — zagadnął tak szczerze, tak otwarcie przeciwnika, że ten zmiękł i ledwie się bronił.
Książę podwoił atak. Zaprawiony, zahartowany w ogniu dyplomatycznych zapasów, statysta zasadził się na gorącość poczciwego, lecz nieopatrznego polityka.
Niemojowski topniał, stygł w swych zapałach, poniechał Skrzyneckiego i już osłaniał się trudnością obsadzenia generał-gubernatorstwa.
— Przystanę na każdego, kogo waszmość pan wskażesz! — natarł przebiegle książę. — Niech będzie który z pułkowników! Nie lejmy starego wina w nowe statki.
— Podpułkownik Kamiński.
— Doskonały wybór. Ręka moja. Godzę się z całego serca.
Czartoryski nie posiadał się z ukontentowania. Zwycięstwo było dlań teraz niechybnem. Zwycięstwo, więc położenie kresu niesnaskom, więc zapewnienie Rządowi powagi, więc nareszcie zdobycie władzy. Bema wspierać ale i ukrócać będzie rada wojenna, naczelnik sztabu głównego i kwatermistrz. Zanim młodemu wodzowi dyktatorskie urosną rogi, Rząd zdoła z pentarchji w trium-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.