Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

skiego Ogrodu i jego znaczny obszar dodały wspaniałości fecie, ale i niebo samo zdawało się sprzyjać zamysłowi pierwszego pułku gwardji narodowej. Nigdzie chmurki pod stropem błękitów, rozpiętym ponad konarami stuletnich drzew. W powietrzu cisza, kołysana delikatnym wiewem ciepłych zefirów, a ogrodowe krze, zarośla, klomby i trawniki, jakby umyślnie wymalowane, zestrojone. Tu jeszcze fjoletami bzów zdobne, ówdzie już głogami grające. Tu steczki okwitem kasztanowym wymoszczone a ówdzie akacje z jaśminami już tchną ku sobie upajającymi oddechy. Tu wychuchana, wydmuchana arystokracja cieplarnianych sadzonek nieśmiałymi kolory znaczy linje grządek i leszek a ówdzie hołota wszelaka, lecz hołota zadzierżysta, chwacka, dorodna wypełnia trawniki, mętne, pstre kwiatuszki nastawia dumnie wietrzykowi do czesania. I czesze wietrzyk macierduszkę ku szczawiowym listkom, rumianki w ramiona krwawnikowi podaje, plącze kiście wąsate, głaszcze trawki i ziółka.
Aleć, przyznać trzeba było, że sprawność gospodarzów fety z oprawą natury szła również w paragon.
Więc najpierw brama, od Dziedzińca Saskiego, była istnem arcydziełem. Nie wiadomo było, co więcej admirować, czy esów girlandowych zawiłość, czyli chorągwi i chorągiewek sztuczne a wdzięczne splątanie, czyli malowanie godeł, herbów i transparentów.
Za bramą, bokami wielkiej alei, po dwa długie śnieżnobiałe pasma stołów i stołów mięsiwem, dzbanami, pieczywem, szklanicami, butlami suto, gęsto nastawionych. I pasma te biegły hen, na przestrzał, aż kędy przez okienko wolnego przestworu, z drugiego skraju ogrodu, rąbek błękitu do alei zaglądał.
Te wstęgi stołów, od strony podcieni drzew, zdobiły pasy skrzące się, łyskające bronią, grające zdala barwami, przetykane pstrymi pękami trębaczów i doboszów.
Żółte, niebieskie, czerwone, białe, amarantowe wyłogi szły naprzemiany, białe kity rwały czarne, czarne łamały czerwone po czapach piechurskich następowały ułanki, po ułankach krakuski, po nich strzeleckie szkopki i znów