ułanki i jeszcze żandarmskie kaski i inżenierskie hełmy i znów piechury.
I ten żywopłot trwał z bronią u nogi karny, milczący, niby obojętny, niby nie czujący, że poza nim, bokami, faluje równie zwarta, niemniej liczna wstęga loczków, trefionych główek, falbanek, spódniczek, kapelusików, chust i zapasek, — że ta druga wstęga piecze ślepkami pierwszą, że, gdyby nie straże gwardyjskie, co jej jeszcze przystępu bronią, runęłaby na wyłogi, na czapy, na pałasze, na bagnety i chrupałaby je z miłowania, z porywczości, z zapamiętania serdecznego.
Z lewej, od strony Saskiego Dziedzińca — znów pasma stołów ale suciej zastawionych, piękniej przybranych. A, dokoła suknem wysłanych ław, ciżba bezładna, gwarząca, wymieniająca ukłony, powitania, uśmiechy, półsłówka. I ciżba wytworna strojna w generalskie kapelusze, złote i srebrne buljony, sztabowe akselbanty, adamaszkowe kontusze, batorówki z trzęsieniami, rogatywki, popielate, rozłożyste cylindry, pasterki, jedwabie, muśliny, fulary, madrasy, narodowe kokardy, ciżba skrząca się, szeleszcząca, wyświeżona, uroczysta.
W bok od ciżby, naprzeciwko środka stołu, ołtarz, na armatach spoczywający, w zdobyte przybrany sztandary, bronią wszelaką najeżony, chorągwiami łopoczący. A na szczycie ołtarza orzeł symbol, orzeł relikwia, orzeł-testament nad testamentami mocarza, którego sławy wojsko polskie było dziecięciem, za którego przyczyną dźwignęło się, krwią spłynęło i krwią odkupiło kongresowe swobody.
Tego to orła Napoleon dał pułkownikowi Szycowi, przy pożegnaniu wiernych do ostatków polskich zastępów, tego to orła pułkownik strzegł, jak skarbu najdrogocenniejszego, przez lat szesnaście, ten orzeł przez szesnaście lat był tajemniczą arką przymierza, był talizmanem zaklętym, był legendowym szczerbcem, który podotąd nie dał się wykryć, który, dla zmylenia śladów sobowtórem się osłonił, aby powrotu piastowych dziedziców snadniej doczekać.
I w obliczu tego orła jaskrawiej, wyraziściej grały na
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.