lecz pewności brakło. Jakżeby taki Cydzik mógł personata i pana całą gębą udawać.
Lecz Madejowa ręczyła i deklarowała się całą prawdę mu dobyć i w jednym dniu. Dziurbacki więc skwapliwie zaproszenie wdowy przyjął. Jednak by jeszcze tężej do rozmotania sprawy się przyczynić, wybrał się w czas, rano, na Podwale, do pułkownika, ułożywszy sobie zgrabnie, jak mu należy zacząć, a jak napomknąć o wieściach, które o Sikorskim chodzą. Na Podwalu powiedziano wachmistrzowi, że pułkownik jeszcze na noc do obozu ruszył. Profos skonfundował się, bo w obozie do pułkownika zawsze był trudniejszy dostęp i bo taki odjazd nocny zapowiadał niechybnie wymarsz, do którego Dziurbacki nie miał tym razem ochoty. Ale, po namyśle, powędrował na Pragę i daremnie. Baterji już nie było, wyciągnęła o świcie do Wiązowny, pozostawiając kilkunastu koniuchów z ogniomistrzem, wózkami i porucznikiem Łabanowskim.
Profos dowiedział się od ogniomistrza, że porucznik czeka aby na wydanie amunicjów z arsenału i maruderów zbiera i że niechybnie w cztery dni takoż wyciągnie. Zresztą o więcej i pytać nie chciał, bo go strach obleciał, żeby porucznikowi w oczy nie wleść... Tymczasem, kiedy cale nieznacznie sunął ku bramie z dziedzińca koszarowego — z za węgła wysunął się porucznik i do wachmistrza.
Dziurbackiemu język się splątał z pomięszania, bo jakże tu od służby, od bitwy się wymigać, kiedy wachmistrzowską piastuje rangę, a własne nogi zdrowo go noszą? A przecież, jeżeli pójdzie, to niechybnie znajda przepadnie, przepadnie na zawsze.
Tą trwogą przejęty Dziurbacki ją co tchu się sumitować porucznikowi, na kontuzję narzekać, a łgać niby rekrut, smyk, nowozaciężnik, na uczynku przyłapany.
Lecz porucznik Łabanowski ani myślał profosa gwałtować.
— Nie turbuj się, wachmistrzu. Pułkownik sam zważał, że waspanowi bardziej do weterańskich wczasów niż do pochodu...
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.