Krukowiecki był tym ostatnim generałem, któremu Towarzystwo patrjotyczne mogło ufać, że dźwignie żagiew rewolucji, że porwie lud i nakoniec jego panowanie ustanowi.
I tego właśnie męża, tego bojownika zbyto, pohańbiono, odebrano mu szpadę, otoczono strażami, niby zdrajcę ojczyzny.
Nie dość było im Szembeka zmarnować goryczą, nie dość intrygami pogrześć Umińskiego, Weyssenhoffa, wydać na śmierć niechybną Kickiego i Kamińskiego, Prądzyńskiego do bezczynności zmusić, jeszcze i ten ostatni z Hektorów polskiej Troi im zawadzał.
Lecz nietylko Towarzystwo patrjotyczne i dwie pokrewne mu nastrojem kawiarnie te groźne wywody snuły. Brało w nich udział całe miasto prawie. I posłowie i oficerowie i szlachta i ludek cichy.
Tu i ówdzie stronnicy wodza siły zbrojnej tłumaczyli, że generał Skrzynecki nie mógł inaczej z Krukowieckim uczynić, bo ten za daleko warcholstwo i krnąbrność swoją posunął, że właśnie przyczyną wszelkiego niepowodzenia oręża polskiego był brak subordynacji, samowola generałów, że Skrzynecki zbyt potężne zamierzenia rozpoczyna, aby je wydać na łaskę fantazji wręcz wrogiego mu generał-gubernatora.
Obocześnie członkowie Rządu narodowego, dygnitarze z namiestnikowskiego pałacu rozkładali ręce na znak przymusu, któremu ulegli. — Skrzynecki żądał, domagał się, nastawał, jednego z nich musieliśmy poświęcić...
I kupił się na placach i ulicach ludek na wiece przygodne i układali płomienne mowy i ksiądz Puławski i Czyński i Gródecki i Mochnacki. I tłumy gawiedzi szły wiwatować pod obstawiony strażami pałacyk Krukowieckiego. A srogi patrjotów, w „Dziurce“ obradujących, naczelnik, imć pan Korytko, dwa kroć zapalczywiej śmierci Czartoryskiego się domagał.
Nadomiar, nie wiadomo skąd wszczęły się raptem głuche wieści o wykryciu jakiegoś spisku wojskowego, co miał knuć zgubę rewolucji, o niechybnych samego wodza układach z feldmarszałkiem, o zdradzie haniebnej, którą
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/207
Ta strona została uwierzytelniona.