Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bardzo słuszny wywód, a w nim argument, że bezczynność nasza przecież coś dokazała.
— Według mnie, należałoby dalej działać na rozdrobnienie sił Dybicza i ruszyć na Wołyń.
— Na Wołyń! Skazać znów kilka tysięcy ludzi na los korpusu Dwernickiego.
— Zależy od tego, jak nowa wyprawa zostanie...
— Pułkowniku, nie wiesz o tem, że Rüdiger sięga Lublina.
— Lecz ma za sobą Zamość a w nim pięć tysięcy załogi z generałem Chrzanowskim.
— Kreutz jest pod Siedlcami.
— Ramorino stoi przy ujściu Wieprza. Uderzywszy więc na Rüdigera z frontu i wysunąwszy ku niemu Chrzanowskiego, można Rüdigera nietylko rozbić, lecz i drogę otworzyć ku Wołyniowi.
— Zostanie jeszcze Kajzarow.
— Za słaby na zgotowanie oporu.
— Warszawa tymczasem wydaną byłaby na łaskę i niełaskę feldmarszałka.
— Niezupełnie. Generał Ambroży Skarzyński jest nad Bugiem, przy Modlinie. Główne siły mogłyby stanąć w odwodzie, w gotowości do marszu pod Warszawę, korpus generała Umińskiego wystarczyłby na Rüdigera...
— Tak jest.
— A cóż powiesz o magazynach rosyjskich na pruskiej granicy, o przygotowaniach do przeprawy przez Wisłę pod Toruniem?
— Pod Toruniem? — skonfundował się nieco Bem.
— Tak, z czego wynika, że Dybicz czyha na sposobność, aby Warszawę atakować, a wówczas...
— Wówczas stracimy miasto tylko. W dziewiątym roku...
— Żyjemy w trzydziestym pierwszym! i kogo byś pułkownik myślał skazać na podjęcie tej nowej imprezy wołyńskiej?
— Gdyby, generale, nie było chętnego, pierwszybym...
Skrzynecki rozśmiał się dobrotliwie.
— Cha-cha! Dziękuję pułkownikowi za gotowość. Pój-