Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

wi — lecz Skrzynecki słuchać nie chciał o zmianie rozkazów.
Nazajutrz główna kwatera wojsk polskich była już w Siennicy. Jankowski pomaszerował do Kuflewa a Ramorino zaczął gotować się do przeprawy przez Wieprz, na połączenie się z Jankowskim.
Ruch gorączkowy ogarnął całą połać prawego brzegu Wisły. Drogami i traktami, wiodącymi ku Siennicy, Gołębiowi, Radzyminowi, Kałuszynowi, Maciejowicom sunęły łańcuchy wozów amunicyjnych, taborów, pędzili oficerowie ordynansu, kurjerzy, ułańskie posyłki z rozkazami, sztafety, wlokły się bataljony piechurów, dudniły bryki i pojazdy sztabowców, generałów. Krzyżowały się raporty z raportami, depesze z depeszami. Ścieżynami leśnemi, wertepami skradali się gońce do Zamościa, aż za łańcuchy placówek rosyjskich. Ci haszczami zmrużali za Niemen, z wieściami i po wieści do Giełguda, inni przemykali się ku Wołyniowi. Rekonesanse i podjazdy parły na wsze strony.
Wódz atoli miał, na wartość niektórych sztabowych zarządzeń, swój własny pogląd. Uważał za konieczne, za pożyteczne słać zwiady, polować na dostanie języka, ale przedewszystkiem wierzył Łubie. On jeden bowiem zdolen był pochwycić wątek i czuwać nad rosyjskim sztabem.
Łuba w lot pojął intencje Skrzyneckiego.
— To się wie, wodzu miłościwy, baczyć, co zamierzają! Ho-ho, nie zwiodą mnie. Rany Chrystusa, żeby przyszło gardło dać, spenetruję!
— Tylko mi się asan na hazardy nie puszczaj! Bo i życia twego szkoda i sprawy!
— Wodzu miłościwy, byle nie życia, bo jego psie prawo za ojczyznę zmarnieć.
— Poczciwie, mój Łubo, rezonujesz! I da Bóg, że ci tego nie zapomnimy.
— Najlepsza moja nagroda będzie, jak Moskalów co do nogi...
— No-no! Więc ostrożnie sobie poczynaj.
— Słucham pokornie. Już wiem, jak z nimi. Za swego mnie mają. Ho-ho! Nowin im przyniosę. Powiem, że ci