Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nic podobnego nie przypuszczam.
— Ale ja muszę przypuszczać, generale! — uniósł się Skrzynecki. — Muszę liczyć się z odebranym raportem!
— Wyniknie stąd niechybny błąd.
— Lecz z dwóch różnych błędów mniejszy! Nie wolno mi i nikomu nie wolno rzucać na kartę losu stolicy!
— Podług mnie...
— Dziękuję panu generałowi za światłą radę! — Debaty uważam za skończone!
— Chciałbym jeszcze...
— Debaty są skończone, generale — powtórzył z naciskiem Skrzynecki.
Prądzyński zebrał nerwowo swoje notatki, skłonił się i wyszedł.


XV.

Tego samego dnia, gdy, po radzie wojennej w Siennicy, wódz naczelny nakazał wymarsz pośpieszny do Osiecka, Turno ze swoją dywizją podsunął się do Budzisk. Pod wieczór wedety polskie starły się z forpocztami Rüdigera.
Turno pchnął sztafetę do Jankowskiego, który we dworze pod Serokomlą kwaterował. W odpowiedzi zjechał do Budzisk sam naczelnik sztabu korpusu, podpułkownik Butrym w towarzystwie partyzanckiego oficera i dwóch jego pachołków.
Turno zajęty był właśnie z pułkownikiem Bemem formowaniem szyku, w jakim najdogodniej byłoby zacząć grę z nieprzyjacielem, gdy zjawił się Butrym. Turno aż poskoczył z ukontentowania ku przybyłemu.
— Bywaj mi pułkowniku! A to mi szef! To rozumiem!
— Dla uniknięcia wszelkiego nieporozumienia, generale.
— Z nieba mi spadasz! Siadaj, proszę...
— Generał daruje, że mu przedstawię — pan Sikorski, partyzant augustowski, który mnie tu eskortował...
— A który rad wielce, że nietylko na coś się przydał ale i zdobył okazję poznania tak znakomitego generała naszego...