Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.

Turnę ogarnęło uczucie niechęci do Sikorskiego. Podał mu protekcjonalnie rękę i ku Butrymowi spojrzał, jakby żądając odeń wyjaśnienia. Lecz Sikorski równocześnie rzucił się ku Bemowi:
— Kogo widzę! Zacny pan Józef dobrodziej!... Góra z górą! Prawdziwa niespodzianka! A tam biedna pani Anna w głowę zachodzi! Do mnie ciągle — a gdzie pułkownik, a czy aby nie uraził się z mego natręctwa!
Turno, na ten oczywisty dokument zażyłości Sikorskiego z Bemem, zawstydził się i kilku przyjaznemi słowy naprawił swą oziębłość.
Butrym podczas dobył z czapy plan i rozłożył go z zadowoleniem na stole.
— Oto, generale, nasz rozrachunek... Spójrz, proszę... Rüdiger siedzi w pułapce... Różycki strażuje w Kocku i do Firleja dociera.
— Czy wytrzyma napór?
— Otóż właśnie! Wzmocnił go generał, Bukowski z trzema batalionami grenadjerów i dziesięciu szwadronami kawalerji. Teraz, w Podlodowie będziemy mieli Różyckiego. Generał Milberg z brygadą piechoty czuwa w Serokomli. Gdyby więc Rüdiger myślał przez Kock skórę salwować, Milberg przyprze go do Wieprza. A że z tej strony niema brodów...
— Za pozwoleniem — Rüdiger jest niewątpliwie między Łysobokami a Przytocznem.
— Doskonale — według planu, generał następuje...
— Są dwie drogi: jedna wprost a druga na Charlejów...
Butrym uśmiechnął się z zadowoleniem.
— Wszystko obliczone! Dywizja generała zostawia rezerwę na rozstaju i rusza o świcie, jak strzelił. Jeżeli Rüdiger zawróci na Charlejów — to rezerwa alarmuje, generał zachodzi od boku, od Serokomli rusza Milberg, a od Kocka Bukowski... Ale tego wypadku nie będzie. Rüdiger pomknie na pierwszy strzał do Kocka. Nie taki to przecież nowicjusz, aby dziury w miechu nie szukał najpierw.
— A jeżeli całą siłę zwróci Rüdiger przeciwko mnie?
— Nie może się zdarzyć — ale i to obliczone. Wszystko obliczone! Bukowski i Ramorino przychodzą od boków