Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, tak, niezawodnie! Krępa i Podlodów! Widziałem na mapie. Wydam rozkazy natychmiast! I tabor nasz niepotrzebnie do Kocka wyprawiono. Trzeba go cofnąć Ogarniam. Rüdiger spróbuje na Turnę uderzyć, jako z trzech najsłabszego! Gdybym był zdrów! A tu pod noc opary pewno idą od ziemi.
— Niema oparów!
— Niema — a strzykanie mam silniejsze, musi to Kowszewicz zbadać.
— Więc mogę zapewnić generała Turnę?
Najsolennej! Natychmiast każę ordynansów... Ale, niech pułkownik zobaczy się z moim bratem i od siebie jeszcze mu powtórzy. Porucznik Szczuka cię doprowadzi...
Bem ledwie otrząsnąć się zdołał z wrażenia, które nań wywarła rozmowa z dowódzcą w obliczu niechybnej bitwy, gdy Szczuka rozwarł przed nim drzwi huczącego gwarem refektarza.
Snopy światła i kłęby fajczanego dymu buchnęły w pułkownika, jak z czeluści.
Bem zawahał się. Czereda sztabowców zalegała stół. Brzęk złota, stukotanie szklanic i zgiełk pomieszanych głosów bił pod ostrołuki klasztorne.
Pułkownik zmógł się, postąpił naprzód — nikt go nie zauważył.
Bemem pasja targnęła.
— Mości panowie! — Któryż z was nareszcie zatroszczyć się gotów o służbowe obowiązki.
Czternaście par oczu zdumionych zwróciło się do pułkownika.
— W faraona, widzę, zamierzacie pobić Rüdigera!
— Co to! — Kto śmie!? — Bem — Tego nadto! — Nauki! — warknął głuchy pomruk.
— Gdzie tu pułkownik Franciszek Jankowski?
Na to zawołanie, barczysty pułkownik zerwał się z za stoła.
— Ja jestem! Co tu pułkownik! Jak mam rozumieć pańskie wykrzykiwanie!?
— Jak się panu podoba. Gdyby nie rozkazy generała, nie ośmieliłbym się panom przerywać zabawy.