Oczy Bema błyskawicami trysnęły.
— A zatem mogę generałowi Turnie donieść, że rozkazy...
— Rozkazuje tu generał dowodzący! — przerwał z pasją Jankowski. — Zameldowałeś pułkownik i koniec! Generał Turno jest jeszcze podkomendnym!
— Kłaniam więc, by dłużej nie przerywać panom rady wojennej.
Ciżba warknęła groźnie.
Bem obrzucił ją hardem spojrzeniem i wyszedł.
Nazajutrz, ledwie brzask rozproszył cienie nocy, w obozie Turny zagrały przytłumione pobudki. Żołnierze porwali się na nogi. Ruch zawrzał gorączkowy. Koniom dodatkowe założono obroki. Szeregowcom podwójne rozdano racje, napełniono im manierki. Starszyzna oficerska ostatnie odebrała rozkazy.
Plan Turny ściśle trzymał się rozporządzeń dowódzcy korpusu. Więc Turno ze strzelcami pieszymi i konnymi, trzema szwadronami krakusów i ośmiu działami Bema, miał iść wprost na Przytoczno i zaatakować Rüdigera z frontu. Pułkownik Zielonka z resztą strzelców konnych, ułanami i batalionem piechoty, powinien był stać pod bronią w Budziskach, czuwać na rozstaju a stanowić rerezerwę Turny.
O wschodzie słońca dywizja Turny dźwignęła się i jęła zanurzać się w poszycie budziskiego lasu.
Turno był pełen dobrej myśli. Złowróżebna relacja Bema, która generała o noc bezsenną przyprawiła, znikła. Sztafeta z kwatery Jankowskiego przywiózł Turnie na dzień dobry nietylko uspokojenie, lecz i wiadomość, że Bukowski jest już w Poizdowie, że Ramorino nadchodzi z przeciwnej strony.
I Turno aż żal miał w duchu do Bema. Dobry żołnierz, bystry, zdolny, ale i dziwak i rygorzysta. Sztab Jankowskiego wzorowym nie jest. Jankowski, gdy zdrów, to i do zbytku przez szpary na nieład pogląda woli sam ra-