Złudzenie Turny krótko trwało. Wysłany rekonesans wrócił z wiadomością, że ćma nieprzyjaciół debuszuje od Charlejowa na otoczenie Zielonki.
Turno wysłał do Bema adjutanta, by wziął dowództwo odwrotu, a sam przed trzy szwadrony strzelców konnych gwardji się wysunął, pałaszem łysnął i porwał ich za sobą.
Strzelcy ruszyli wyciągniętym kłusem.
Turno cwałował na czele ze wzrokiem utkwionym w dal rzedniejącego lasu. Aż raptem ze skraju, ponad krzami poszycia, wychynął doń grzebień bagnetów. Generał zebrał cugle i ku trębaczom huknął. Zachrypiał sygnał na dobycie pałaszy. Szwadrony zalśniły stalą.
— Naprzód — arsz — arsz!
— Aarsz — w koń — wrzasnęły komendy oficerów.
Szwadrony zaszamotały się i runęły, jak huragan. Czatująca na gołoborzu podleśnem, piechota Rüdigera plunęła salwą, utrąciła kilku z pierwszego plutonu, lecz nim zdążyła odgryźć nowe ładunki, a naboje zastemplować, już Turno wpadł w jej środek, już sztychem majora zwalił, już strzelcy konni, za przykładem generała spiętrzyli się nad piechotą, niby rzeka na grobli, i wpadli na kanonierów rosyjskich, którzy na Zielonkę bluzgali kartaczami.
Zawadjacka, szalona szarża Turny zmięszała Rüdigera, zdziesiątkowała mu jeden batalion lecz krótką święciła przewagę. Na ratunek kanonierom pospieszyło sześć szwadronów wyborowej dragonji i nowy batalion piechoty.
Strzelcy Turny jęli cofać się, uchodzić ku lasowi, dokąd wzywały ich trąbki, a skąd już armaty Bema się ozwały.
Bitwa teraz zawrzała potrójna.
Od strony Serokomli walczyła rezerwa pod Zielonką z jedną dywizją Rüdigera. Turno zaś, na dwa fronty stawiąc czoło, trzymał i Dawydowa i główny korpus Rüdigera i czynił daremne wysiłki ku połączeniu się z Zielonką.
Dwie godziny Turno opierał się Rüdigerowi, przez dwie godziny trzytysięczny korpusik z półbaterją artylerji mocował się z dziesięcioma tysiącami, przez dwie godziny Turno z minuty na minutę spodziewał się, iż, lada sekunda, na trakcie do Kocka, na tyłach Dawydowa, z poza garbów pól
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.