Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc generał wolisz rejterować! Wolisz zaprzepaścić zwycięstwo! Wolisz...
Bukowski posiniał.
— Jak pan śmiesz do mnie w podobny sposób przemawiać! Jak śmiesz!...
— A jak generał śmiesz dla prywaty...
— Milczeć do stu kul! — zapienił się Bukowski. — Subordynacja do miljon! Ja tu rozkazuję! Aresztować każę!... Sądem polowym rozstrzelam!
Bem głowę wtulił w ramiona, zdało się, iż cuglami szarpnie i na generała się rzuci.
— Rozstrzelasz mnie, mości generale! — syknął groźnie. — Lecz pilnuj się, abyś przedtem nie wisiał!!...
Bukowski ryknął z wciekłości i do adjutantów się zwrócił, aby wzięli pułkownika — lecz adjutanci niby pod ziemię się zapadli...
Bem powrócił do Turny drżący, wzburzony. Lecz tu czekała go cięższa, gorsza nowina od tej, którą wiózł, bo rozkaz cofania się do Okrzei! Więc rozkaz już nieodwołalnego pozostawienia Rüdigera w spokoju, co gorsze rozkaz, będący rzuceniem na łaskę losu Chrzanowskiego.
Turno ręce załamywał. Zielonka klął na czem świat stoi. Starszyzna oficerska pomstowała w głos.
Tego samego dnia, wieczorem, zaledwie generał Jankowski zdołał dobyć się z pojazdu przed karczmą w Okrzei — otoczył go tłum zwarty oficerów rozmaitych stopni, żądając, by poprowadził wojsko na nieprzyjaciela, by zaniechał odwrotu.
Generał stęknął płaczliwie:
— Panowie! Z serca bym rad... Wymawiałem się zaszczytu dowodzenia... Rozkazy przyszły... Co robić — co robić!...
Bitwy chcemy! — Na Rüdigera chcemy! — warknął ponuro tłum.
Jankowskiego febra naszła.
— Rada wojenna, panowie — bełkotał generał trzęsącemi się wargami. — Rada postanowiła! Toll przez Narew — więc musimy Warszawy... musimy... panowie!...