Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.

Gurowski wykrzywił się szyderczo.
— Idzie ci o cześć pułkownika! Maszże tu, podporucznik, gazetkę a w niej relację pana Psarskiego... Możesz sobie nad czcią pułkownika Bema na odwachu płakać...
— Coś powiedział!? — warknął Iliński.
Gurowski cofnął się nieznacznie.
— Na ratuszu się rozprawimy!
— Ale najpierw z tobą tutaj! — huknął podporucznik i porwał Gurowskiego za epoletę — lecz ten skręcił mu się w ręku, jak węgorz i w ciżbę znurkował. A uczynił to tak błyskawicznie, że, zanim artylerzyści zdołali rzucić się za Ilińskim — Gurowski już pod stołami zmrużał.
Ale nie uszedłby, bo przed naporem artylerzystów oddział pani Honoraty prysnął na wsze strony, gdyby nie męstwo właścicielki kawiarni.
Pani Honorata bowiem drogę zatarasowała Ilińskiemu.
— Na Boga! Panowie!
— Bić — zabić! — Niech nie hańbi!...
— Ale cóż on winien! Słyszeliście! W gazecie drukowane! — Wujo!...
— Ustąp acani!
— Nie ustąpię! Ludzie! Niewinny człek! Psarskiego bierzcie, on pisał!
— Psarski!?
— Sprawiedliwie! — ujął się Olechowski, ratując z opresji siostrzankę. — Psarski, co drukuje „Merkurego“ — tu zaraz, na Kapitulnej!
— Więc prowadź do Psarskiego! — ryknął Surmacki, porywając Olechowskiego za kołnierz.
— Do Psarskiego! — zakomenderował Iliński. — Za mną! Z drogi! Naprzód! Na Kapitulną!
— Na bok fałdy!! Hurra!!
Artylerzyści runęli ku wyjściu i wypadli na ulicę.
W jednej chwili na Miodowej powstał zgiełk, tumult, popłoch. Idący za napastnikami, oddział pani Honoraty skłębił się z gośćmi kawiarni Kościołowskiej, przechodniami i wylegającem zewsząd mrowiem ludzkiem.
Wrzawa zerwała się tak piekielna, że, nim oddział pani