Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.

Warszawy! — On jeden prawy, hardy, nieugięty Dembiński!
I Warszawa zatrzęsła się od wiwatów i rzuciła na uhonorowanie bohaterskiego generała.
A było zaiste za co Dembińskiego witać. Z pod Rygi się darł, lasami, puszczami, błotami się przedzierał, na trzy fronty walczył z nieprzyjacielem a czwartym drogę żłobił. Cha, i wytrwał i ani jednego rannego nie uronił, ani jednego nie porzucił. Nie dość, nie odepchnął od siebie, garnących się doń, powstańców, obywatelów, uchodzących przed porachunkiem za bunty — półpięta tysiąca ludu przywiódł na Pragę!
I wyjechał Rząd pół mili naprzeciw i uczcił go solennie, na Szmulowiźnie hołdy poniosła municypalność, na okopach lud — aż przed pałacem jeszcze raz Rząd. Aleć nie koniec na tem było. Nazajutrz, u Karmelitów, Te Deum, dalej huczny awans na generała dywizji, parada, krzyżów rozdawanie walecznym, Izby solenne obrady, uczty, zebrania i mowy, mowy, mowy.
Dembiński był i Ksenofontem i generałem Moreau, Rząd zdobił się w togi rzymskiego senatu i dowodził znów poznańskim szwadronom, że są rycerzami wracającymi z bitwy kanneńskiej. Retoryczne figury uczyły co kroku powracających, jako Hannibalowe zwiędły wawrzyny, jak Rzym z Grecją i Troją pospołu nie posiadały równego im zastępu.
Jakoż te racje do przekonania trafiły nawet conajmniej na krasomóstwie znających się żołnierzyków! Bo gdzieby szukać większej ludów, stanów, uniformów, uzbrojenia mięszaniny, nad tę, którą przedstawiał korpusik Dembińskiego.
Już sam rdzeń regularnego wojska był wielce różnorodnym, gdyż zawierał po trochu z każdej broni żołnierzów — i strzelców i ułanów, i artylerję i inżenierów — a nadto i kawalerzystów bez koni i piechurów... konnych. Dalej, że za Dembińskim ten i ów plutonik, co zawziętszy, zdołał od Gielguda umknąć i ku Dembińskiemu przez łańcuchy nieprzyjaciół się przedostać — więc regularny żołnierz był sam przez się zlepkiem najprzeróż-