Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/310

Ta strona została uwierzytelniona.

będziemy wydania Zamku na kule, na zniszczenie, póki całość ulubionego kopersztychu, rupiecia, trzosu za podstawę całości ojczyzny mieć będziemy, póty tyle naszej mocy, póki trwałości opłotków, których nagrodziliśmy na obronę od napadu, póty jedno więcej działo o przyszłości naszej rozstrzygać będzie!
Krukowieckiemu żyły wezbrały na skroniach.
— Na trzydzieści trzy tysiące przedniego wojska — siedemnaście!
— Zgoda, mości dobrodzieju — lecz nieprzyjaciela równocześnie tarmosił z drugiej strony Napoljon!
— A nam od Brześcia groził korpus rosyjski! Fortecy nie mieliśmy ani jednej. Musieliśmy dobywać dwa razy Sandomierza! Zamość był w ręku Austrjaków.
— Dziś nad Bugiem, nad Niemnem strażują całe dywizje!
— Ale wówczas nie było na Litwie Giełguda!
Krukowiecki wytrzeszczył swe wielkie, okrągłe oczy i parsknął chropowatym, zdławionym śmiechem.
— Cha-cha-cha! Giełguda! Więc pułkownik na nim budowałeś! Cha-cha-cha!
Bem zmieszał się. Generał rzucił mu okrutną prawdę. Pułkownikowi zamąciło się w głowie. Krukowiecki rozpowiedział mu o poddaniu korpusu, o Dembińskim, o ostatnich bałamuctwach rządzącej „szajki“ — drwił, szydził z piekielnym humorem a zda się samego siebie szarpał, drażnił, podniecał.
Aż jakby upił się sam własnym jadem, bo gałki oczne krwią mu nabiegły, czupryna się zjeżyła a barczyste plecy wygięły w kabłąk.
— Pułkowniku! — warknął przez zęby Krukowiecki — nie ujmuję planu, jeno bliższego patrzę! Miara się wypełniła! Polska, mówisz, nie jest kopersztychem! Ale nie jest także panem Skrzyneckim lub panem Czartoryskim! Rozumiesz? Skończyło się! Kto nie umiał, ten ustąpi! Rewolucja musi ocknąć i porządek uczynić. Burza idzie... i stanie się. W klubach wre, może lada dzień, garnizon będzie rozstrzygał. Liczę na pułkownika. Jedna twoja baterja starczy — Co?