mieszkaniach, imał po ulicach. Ścigał zarówno łotrów niechybnych, jak Makrot, Grünberg, Birnbaum, jak i zacnych obywateli. Zastawiał sieci nietylko na Lessla, lecz i na braci Łubieńskich. Nie dość mu było życia czterech polskich generałów, chciał jeszcze i Czartoryskiego i Skrzyneckiego i Lubowidzkiego i tych, których imiona między ciżbę padały.
Trybunał ten własnym rządził się kodeksem, własnym obyczajem. Koncept był mu dokumentem niewinności. Protest zbrodnią. Jęk, błaganie — hasłem do śmiechu. Strumień krwi bodźcem do oglądania nowego męczeństwa.
W trybunale tym działali wszyscy ci, którzy, na odgłos rozruchów, wylegli na miasto, których przypadek uwięził w ciżbie, których tłum powlókł. Opryszkowie, męty płci obojga, ćmy występku zagarnęły wodze. Oni prowadzili, oni wiedli, oni wydawali rozkazy.
Za nimi walił gromadami motłoch bezimienny, za nimi szła fala kramarzy, kupczyków, za nimi biegli ci, co na ulicach Warszawy udawali oficerów, żołnierzów, co od miesięcy snuli się po fetach, paradach, obchodach i karczmach niby ojczyzny rycerze — za nimi wypełzło wszystko maruderstwo i wszystko tchórzostwo — za nimi nakoniec runęli klubiści, patrjoci, krzykacze i zapaleńcy, trybunowie ludu, co od początku rewolucji pławili się w historji Konwentu, co śnili o Robespierrach, Maratach, Dantonach i Desmoulinach!
Ci ostatni bowiem, ci patrjoci, zapaleńcy, utopiści noc tę sierpniową mieli za udaremnienie 18-go brumaire’a, za walkę, wydaną Bonapartemu... który, pod postacią generała Dembińskiego, nadchodził, aby Radę pięciuset rozpędzić, Dyrektorjat obalić i ustanowić wszechwładne rządy Konsulatu, a może odrazu dyktatorem się obwieścić.
I ci utopiści wycie tłuszczy poczytywali za głos ludu, za pieśń wolności, za hasło, że nareszcie przyszedł moment śniony, że nareszcie, u steru, staną prawdziwi bojownicy ci najgodniejsi i jedyni narodu całego wybawiciele.
Stąd, jeżeli nawet w tłumie budziło się sumienie, je-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/337
Ta strona została uwierzytelniona.