pod Zamkiem, niczem rodzona! I czerwona na gębie, a podbródków to ma dwa. Że to tyla ciała jej nie zawadza. Sapie a drepcze a miele ozorem! Już w Sandomierzu była niczego. Cie, żeby tak w artylerji ostał, na całe wojskoby takiej nie znalazł. Przygodziłaby się! Sługocki, w ósmym roku, miał niewiastę poduchwałą, co za markietankę szła. Ale nie równać! Tylko, żeby nie poszturchiwała. Babie ślepie do przewracania a jemu do spania! Pojedynkiem snadniej. Namotała sobie, to sobie odmota. A zawsze godziwie się należy. Ostawać niepodobna, bo i szkoda i żal, juści żal...
Dziurbacki, po tem zastanowieniu, powędrował do baterji na Pragę, kalkulując słusznie, że mu kapitan Orlikowski może radę znaleść albo gdzie, przez sztabowczyka, trafić do sedna.
Aliści na Pradze dowiedział się wachmistrz, że baterja stoi, jak za dobrych czasów, w koszarach w Warszawie.
Zaklął siarczyście profos, lecz, co było robić, powlókł się z powrotem i o zmierzchu docłapał na ulicę Przejazd.
I tu jednak spotkał go zawód.
Orlikowski z ośmioma armatami wyciągnął do obozu, za Wolą. W koszarach rezydował podporucznik Iliński.
Dziurbacki, raczej z potrzeby użalenia się i wypomnienia, jak to Iliński go salwował na Zamku, zameldował się do podporucznika.
Iliński wysłuchał uważnie wachmistrza, musnął z fantazją puszku pod nosem i zawyrokował.
— Ciężko będzie, Dziurbacki! Kapitana nie ma. Pułkownik się nie mięsza! A potem, sam widziałeś, co się działo! Nie ci winni, którzy czynili, lecz ci, którzy podżegali...
— Madejowa ani podżegała, ani czyniła...
— Hm-hm! Za kogo tu ręczyć! Opętanie istne. Strach wymówić kto był! — Mam wezwanie na jutro do sądu. Generał Mycielski prezyduje z pułkownikiem Majewskim... Idzie o tych, których widziałem... Mogę się zapytać...
— A przecież, bez urazy podporucznika, i Madejowa tam była! Ja się oganiałem Cydzikowi a ona z Kościo-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/352
Ta strona została uwierzytelniona.