wał go, epoletami generalskiemi obdarzył... Pani Krukowiecka sama uparła się mu je przypinać, a dawne pułkownickie jego na pamiątkę wzięła. — Szczerzy oboje... Mówili, że niby cała Izba sejmowa na generała go wypromowała!... Lecz, żeby nie Krukowiecki, ba długoby czekał, bo właściwie fawor go spotkał. Chorzewskiego nawet przeskoczył, wszak Chorzowski według listy starszeństwa, już w dwudziestym roku przed nim szedł. A Kołyszko? Podpułkownikuje sobie, drągal, zaledwie! To się tam Anusia uraduje! Z chudej fary pułkownickiej — dwa tysiące złotych miesięcznie! Hm — miesięcznie! A co dlań osobiście najmilsze, że siła, siła radości będzie w baterji. Orlikowski, Jabłonowski, Iliński — dwa awanse i krzyż. Pojęcia nie miał, że tak łatwo można tyle wykołatać. Krukowiecki bo po dyktatorsku się bierze. Ład porządek, agitatorów, mąciwodów, cywilów w ryzę chwyta! Chłopicki jeno groził a nie strzymał. A ten, miast obiecywać, czyni. Sprawcom mordów nie przebacza. Słusznie, uczciwie! Inaczej, inaczej ranga generalska byłaby wprost męczeństwem, byłaby awansem na ofiarę dla pospólstwa. Strach pomyśleć! Ilu, od listopada, ilu ich padło z bratobójczej ręki... I jakich żołnierzów, jakich generałów! Hauke, Blumer, Nowicki, Potocki Staś, Siemiątkowski, Trębicki, Gielgud, Jankowski, Hurtig, Bukowski, Sałacki! Jedenastu!... Winni! A przecież każdy z nich tylekroć razy życie i zdrowie ważył dla tych samych sztandarów, o zdradę których ich pomówiono! A przecież między tymi sprzedawczykami byli ludzie bez skazy, oficerowie dzielni!... Choćby Nowicki a Siemiątkowski a Sałacki! Trudno wspomnieć bez zgrozy, bez lęku przed pomstą niebios! — a tu brak, brak właśnie wodzów, brak generałów... Krukowiecki ma determinację — lecz czy nie zapóźno, czy zdoła, czy wytrwa. Prądzyński i Dembiński również są za opuszczeniem Warszawy! Krukowiecki słuchać o tem nie chce! Drwi z matematyki, z liczb, z rachunków. — Niestety! — Bem pierwszy rad je sobie lekceważyć, ale w szczerem polu, tam, gdzie w odwodzie jest wolny przestwór gdzie można najgroźniejszego przeciwnika napaść, dopiec mu do żywego, zdemoralizować i samemu uniknąć stanowczej, rozstrzy-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/358
Ta strona została uwierzytelniona.