Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

wczorajszy deszcz. Użaliłem się półkurczęcia, smarkuli cygańskiej, czy jak tam, bo podpułkownik, chciał. Kto sperki zakosztował, ten się na chude nie złowi.
— Boli cię kares, coś go u Honoratki od Rózi malowanej dostał!
— Ani słowa więcej!
Surmacki czapę na ucho nasunął i ujął się pod boki.
— Cha — cha! Trafiło cię! Blizna ci się na policzku otwarła.
Zarzycki porwał się do pałasza, lecz, w tejże samej chwili, wpadł między gromadkę kapitan Orlikowski.
— Milczeć tu jeden z drugim. Marsz na miejsca!... Precz!...
Gromadka rozpadła się na części.
— Kto tu? Surmacki! Służba, do kroćset! Milcz! — Co tu za kłótnie? Jak śmiesz?...
— Właśnie...
— Milczeć jeden z drugim!... Gdzieś się acan karności uczył? Hę? — Co? Dosyć — ani mru mru! Podoficer! Galony oberwę, na cztery wiatry przepędzę! Do piechoty, do ciurów, do szczygłów, między fałdy, między cywile acan pójdziesz! Armaty nie zobaczysz, panie dziu!...


III.

Bem ledwie po północy wrócił z rady wojennej. Wrócił roztargniony czegoś, zamyślony czy utrudzony, bo zbył kapitana Orlikowskiego kilku słowy o arjergardzie, którą baterja ma trzymać z ułanami i udał się na spoczynek do szopy, kędy ordynas siakie takie posłanie mu wygotował.
Tu atoli, miast zasłużonego wczasu użyć, łuczywo kazał ordynansowi za belkę zasadzić i, ze skrzyneczki podróżnej zwoju map i papierów dobywszy, jął je rozkładać na klepisku, przezierać i znaczyć szpilkami.
Dopiero, kiedy wszystkie mapy ponakłówał a dokoła siebie rozpostarł, dopiero przysiadł w pośrodku i na skrawku papieru zaczął z map liczby zbierać, wypisywać i rachować je.