wet była w komitywie. Kiedy się to stało, Dziurbacki sam sobie wytłumaczyć nie umiał. Wszak zakazał dziewczyninie najsurowiej, żeby na dół po drabinie ani się ważyła. I nie mógł rzec, żeby uchyliła rozkazowi. Olesiowa naparła się mleka a że mleko miał profos na poddaszu, więc smerda, cale w porę, zsunęła się po drabce ze dzbanuszkiem. I odtąd Olesiowa ciągle za nią wzdycha. Pewnie, bo przymilniejszej nie znaleźć. Aby raz widziała, jak guziki przy mundurze między deszczułki brał i czyścił. Odtąd co dnia, ledwie oczy rozewrze — już mu guzy błyszczą, jakby je ordynans jaki lustru uczył.
Siła z tego wszystkiego było uciechy i siła turbacji serdecznych. Ale niema co, układałoby się Dziurbackicinu niezgorzej, gdyby nie Madejowa. Podporucznik obiecał, a tu drugi dzień mija...
Ociągał się wachmistrz jeszcze pół dnia, aż, nie mogąc sobie poradzić z udręką — znów poszedł na Stare-Miasto do gospody Madejowej.
Tym razem zastał Kaśkę, w towarzystwie jakiegoś gwardzisty, rozpartą za stołem suto zastawionym.
Kaśka, na widok wachmistrza, ani drgnąć nie raczyła.
— Gospodyni? Chce jegomość, a no więc jutro msza wyjdzie u Augustjanów, bo u Pijarów wikary zachorzał.
Dziurbackiego ciarki przeszły.
— Co panna wygadujesz!?
— A to jegomość nie wiedzą — już po wszystkiem. Kogo mieli wypuścić to wypuścili a resztę będą „strzylać“... Tylko że niewiadomo, na którym placu!
— Koszałki, mospanie!
— Jaworszczanki wróciły już na południe, Zatrułowicz wolen, Morawski — aby najgorszym nie darowali! Może se jegomość przepije słodkiej wódki?
Profos wyszedł z gospody odurzony.
Wlókł nogami, wymijał gromadki rozprawiających przechodniów, salutował kapitana piechoty i postrzegł nawet, że ósmego był pułku — a przecież czuł, iż mu się rozumienie bełcze, że wszystko dokoła zlewa w jakąś czarną marę.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/363
Ta strona została uwierzytelniona.