Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

była wygraną, bo Gielgud poszedł na Litwę, aby za Chłapowskim porwać lud, aby drugą wojnę wszcząć...
Bem rozśmiał się gorzko.
— Dembińskiemu się zwierzył przed radą wojenną!... Cha, a niegdy przyjaciel jeszcze z czasów Księstwa Warszawskiego; nie zawiódł, i tak energicznie plan jego przedłożył, iż o Bemie ani słychu nie było! A kiedy już dla siebie tego jeno zadowolenia pragnął, aby Dembiński odeń jego wypracowane, prześlęczane plany wziął — zbył go wyniośle oświadczeniem, że ma własne i dokładnie zbadane i oddawna. Pyszałek! Niech by jego była, niechby zdołał! Tak, tak, bo inaczej tu jeno ostatniego spodziewać się można ciosu, jeno klęski cięższej, niż dzisiejsza, jeno konania. Starczy jeżeli Dybicz przejdzie Wisłę, jeżeli pierścieniem następować będzie, jeżeli zamknie tę okruszynę wolnego przestworu, który pozostał... Niechby, niechby Dembińskiego była sława, niechby jego w tem była chwała.
Bem targnął się, jakby przemocą oczy od map oderwał podniósł się i spojrzał przed się...
W rozwalonej ścianie szopy, łysnęła ku pułkownikowi blacha czapy artyleryjskiej.
— Kto tu?
— Zarzycki, podoficer trzeciej kompanji — ozwał się niepewny głos.
— Co to — czego?
— Według raportu, panie pułkowniku.
— A — cóż takiego?
— Pan porucznik kazał mi się opowiedzieć do pana pułkownika i prosić o rozkazy, co uczynić z Zulą?
Bem brwi ściągnął niecierpliwie.
— Z kim? Mów wyraźnie...
— Z cyganichą, proszę pana pułkownika, niby z tą, którą pan pułkownik zlecił wachmistrzowi...
Bem potarł czoło.
— A! Prawda i cóż się z nią stało?
— Nic — dycha pod armatami na derce, ale chyba ogłuchła, jako niezwyczajna artylerji, bo ani się ozwie.
Bem, któremu teraz dopiero stanęła przed oczyma przy-