Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/381

Ta strona została uwierzytelniona.

siodła wierzchowców i pocwałowali za adjutantem do Dembińskiego.
Przybywali w samą porę, bo dowódzwa korpusu wolskiego alterację swoją na Prądzyńskiego zamierzał wywrzeć. Sędziwa postać zastępcy naczelnego wodza pohamowała nieco zapalczywość Dembińskiego.
Była klęska. Dwie reduty opanował feldmarszałek — trzecia się nie liczy, bo nie była obsadzona. Główny atak z tej strony idzie. Sowiński zagrożony! Kto winien? — Prądzyński winien! — Nie Prądzyński, bo owszem, on napomykał, nawet w protokóle zapisano, że zwracał uwagę. Sam generał Małachowski był tego zdania i Umiński i Krukowiecki i Maletski! — Nie należało reduty numer pięćdziesiąt pięć opuszczać, pozbawiać ją armat! — Jakto, więc ściągnięto armaty? — A właśnie i to wczoraj. — Niesłychane! Wobec tego Ordon nie mógł!... Bierz djabli reduty! Trzeba czynić!
— Trzeba!
— Trzeba rezerw, trzeba artylerji!
— Gdzie Umiński?
— Bema należy. — Bema natychmiast!
Dembiński dwóch ordynansów wysłał po niego.
Nie ma Bema! — Do miljon, powinien być na stanowisku! Wołać, — szukać, do kroćcet! — Po Umińskiego co koń!
I adjutanci rozpadli się na wsze strony.
Generalicja zaś jęła, w oczekiwaniu na rezerwy, na Umińskiego, na Bema, organizować odsiecz.
Więc generałowi Ruthié nakazano ruszyć z pod Powązek dwa bataliony piechoty — Dłuskiemu wysunąć brygadę kawalerji, stojącej pod Parysowem. Rybińskiego wyprawiono traktem krakowskim.
Licha to była pomoc, bo równocześnie Chiłkow pod Górce się zbliżał, Murawiew szedł na Rakowiec a od strony Opacza dudniły nowe łańcuchy artylerji. Siedemnaście tysięcy nieprzyjaciela stawało jeszcze do boju.
Ogień działowy wzmógł się.
Nareszcie przybył Umiński — Bema wciąż szukano.
Bem tymczasem, ledwie około dziesiątej, wysunął się