Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/385

Ta strona została uwierzytelniona.

na i Kreutza, umożliwiło batalionowi polskiemu pomnożenie załogi.
Jakoż ostróg Sowińskiego mocniej się ozwał. Mrowie, zawieszone na jego zboczach, topniało, nikło.
Feldmarszałek stracił rezon, lecz naczelnik sztabu, Toll, czuwał.
Pięćdziesiąt armat zwróciło ogień przeciwko Bemowi. Trzy tysiące kawalerji Chiłkowa poszło na odcięcie ostrogu od rezerw z Warszawy. Szesnaście tysięcy gwardji, świeżego, stalowej mocy żołnierza, maszerowało podwójnym krokiem.
Baterja Bema, pod gradem piekielnej kanonady, zwijała się, skręcała jak wąż i jeszcze zionęła, jeszcze na harce szła, jeszcze zdawała się urągać wojskowej sztuce.
Bem podczas dwu adjutantów pchnął z wezwaniem, aby cała rezerwowa artylerja wystąpiła, by Sołtyk ze swojemi armatami ruszył z szańców, by Bogusławski uderzył całą dywizją...
Lecz, za szańcami Warszawy, w sztabie głównym, lepsze miano bitwy ogarnięcie, tam, uchodzący z pod Woli, major Dobrogojski mówił już o wycięciu w pień załogi ostroga, tam nie przypuszczano, że Sowiński z karabinem w ręku trwa jeszcze na ostatnim bastjonie — tam nakoniec wiedziano również o zdobyciu przez nieprzyjaciela dwóch fortyfikacji pod Rakowcem, tam nie ufano, sromano się hazardu...
Bem trzymał się jeszcze, jeszcze nie myślał schodzić z pola. Zdemontowano mu jeden granatnik, ubito ośmiu koni, dwunastu kanonierów pławiło się we krwi — nie ustępował.
Aż półkole armat nieprzyjacielskich jęło się zacieśniać, skupiać.
Baterja cofnęła się i zasunęła za ostróg. I tu znów hekatomby zbierała i tu znów żniwo śmiertelne święciła.
Bem pieszo trwał przy narożnem dziale, którem dowodził profos Dziurbacki. Dowodził, a raczej nastawiał, rychtował i podpalał bez komendy, bez nawoływań, bo zdławione krtanie żołnierzów i oficerów oddawna przestały kusić się o zagłuszenie piekielnego huku, bo uszy nie