Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/391

Ta strona została uwierzytelniona.

pułk piechoty i zamienić go na milicję — trzeba było jeszcze osłabić tych, co nadludzkim jeno wysiłkiem sławili czoło nieprzyjacielowi!
Bem dnia tego czuwał od świtu, mając sześćdziesiąt dział na pozycji między Wolą i Krakowskim traktem. Na pierwsze ozwanie się armat Paskiewicza, runął piekielnym ogniem i, podzieliwszy baterję swą na dzwona, jął harcować niemi a podjeżdżać zawadjacko. Aż śmiałością swą zaraził przeciwnika, bo i ten, wziąwszy na ambit, wysunął raptem cztery armaty i zaczął Bema podchodzić.
Bem snać się stropił tym atakiem i cofnął pośpiesznie. Cztery armaty nabrały jeszcze większego impetu, bo poszły do pościgu i odprzodkowały tuż za plecami Bema. Ale, nim wycelowały, baterje Bema zawróciły i odwrót armatom przecięły. Zdobycz była niewielka, bo kanonierzy rosyjscy dwie zdążyli zagwoździć — a kilkunastu żołnierzy ujść ku swoim — lecz w zamian pojmany został młody pułkownik sztabu, który na ochotnika z armatami się wysforował. Co najważniejsze, przy pułkowniku znaleziono papiery i służbowe rozkazy, a w nich dokument, że artylerja feldmarszałka miała amunicji już tylko na jeden dzień szturmu.
Bem wysłał z tą wiadomością Orlikowskiego do zastępcy wodza a sam nowy szyk armat sprawiał. Bo i gra teraz wielka iść miała. Feldmarszałek nie chciał puścić płazem czterech swoich dział. Dwieście armat ustawił półkolem na Bema.
Generał odpowiedział dwiema linjami, załamanemu w tył pod kątem, którego wierzchołkiem był granatnik Dziurbackiego.
Bem, w środku szpicy trójkąta, ogarniał nieprzyjacielskie pozycje — gdy naraz dojrzał, na schronie dawnej reduty Ordona, lśniącą gromadkę oficerów.
Generał pochylił się z konia ku celującemu wachmistrzowi.
— Hej — Dziurbasiu — patrz tam, nieco z lewej, na reducie... feldmarszałek!
Profos raczej odgadł niż dosłyszał, chwycił za wysówkę i ustawiał ją wolno... — aż wypalił długim nawiasem.