Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Zarzycki pokraśniał. Bem wpatrzył się w guzik munduru podoficera.
— Wyjdziesz!... Iliński takoż wyjdzie. Jednemu szkoła aplikacyjna napędza armatniej nauki, a drugiemu same armaty wygadają, jak z niemi... Do porucznika wam niedaleko!... Starać się a nie minie was. To sobie acan zakonotuj i to powtórz tamtemu, powiedziałem, nie minie...
— Uważam! — wyjąkał z przejęciem Zarzycki, poruszony do głębi tak niesłychaną łaskawością pułkownika. Lecz ten snać inaczej zrozumiał odpowiedź podoficera, bo brwi ściągnął i mruknął:.
— Co? Krzyża ci się zachciało! Cacka? Świecidełka! Niebieskiego gałganka!?...
— Jako żywo!
— Tój sam! Nie lżyj! Znam was! Ojczyzna w gębie, a w sercu wisiorek dzyndzyk metalowy, byle go przyszpilić, byle nim bimbać ludziom w oczy, byle tumanić!
Bem odsapnął i jął mierzyć znów krokami klepisko.
— Wszyscy tacy! Krzyża! U mnie niema krzyżów! Żadnych suplik, żadnego wybierania, kto wart a kto nie wart. Weźmie który granatem w trzewia, to krzyż sobie wystróże. W ułanach, piechurach, ciemięgach tak, no a u mnie tak! Niema żadnych przedstawień, niema orderzyków! Służba jest, artylerja, armata! Rozumiesz jeden z drugim!
— Wedle rozkazu — stęknął żałośnie Zarzycki.
Bem złagodniał raptem.
— Aha! Możesz odejść. Bardzo dobrze. Więc ją przyprowadzisz... Ale bo — dodał sięgając do mantelzaków — czekaj no. Weź tę tabakierkę. Mam ją po generale Sokolnickim... Bierz na pamiątkę i... i... ten o krzyżach, fatałaszkach nie myśl...
— Panie pułkowniku...
— Głupstwo. Zażywasz tabakę?
— Nie, panie pułkowniku.
— No więc będziesz ją zażywał; bo, widzisz, generał Sokolnicki wielkim był artylerzystą! Gdyby był dożył... Możesz odejść.
Zarzycki znikł w otworze szopy.