hycelka! Jeszcze lecą, furda, mosanie, pasa ci dopnę! — Teraz okręć nożynę gałganami, więcej, bo ci się będą bełtać... I buty! Zaraz, włożę ci pakuł w noski, to ci skróci. A no! A co?!...
Dziurbacki zaśmiał się na całe gardło. Dziewczyna, która z początku z widocznem przerażeniem spełniała rozkazy profosa, spojrzała po sobie ciekawie i zarumieniła się.
Dziurbacki skrzywił się uciesznie.
— Idzie ci — nic. Teraz do kołtuna. Jak robić, to robić. Siadaj tu, w wądole... Zgrzebła by chyba na taki targon a nie grzebuszka. Znów piszczysz? — Widzisz, do rajtuzów był mentyk oficerski, ale go darowałem podporucznikowi... Nie szkodzi, wycyganię go z powrotem. — Przystoi nawet wycyganić, kiedy dla cyganiątka!... Będziesz miała mentyk, furażerkę ci upatrzę. Na polu jest tego dobrego, że przykro widzieć tyle marniejącego dobytku. I cóż, będziesz miała prawie! — Nie wierć się, mazgaju! Jeszcze twojej babki nie było na świecie, kiedy ja już grzywy koniom czesywałem! W artylerji gwardji jesteś, to musisz po ludzku wyglądać... Tylko mi się nie przylep znów do harmaty, bo cię do cna roztrzęsie. Mnie się pilnuj! Rozumiesz, co do cię mówię! — Hę? Co?
— Tak — szepnęła dziewczyna.
— Czyjaś ty córka? — Cóż nie odpowiadasz? Jagów? Hę?
Dziewczyna zadrżała
— Z Jagami przecież byłaś, jakżeś na niego wołała — kumie?...
— Wuju.
— Ano — i pilno ci do nich, do budy!? — Czegóż dygoczesz? Nie pilno ci — to i lepiej, bo im także nie pilno. Jak ci na imię?
— Cilli.
— Czyli, co?...
— Cilli.
— Głupstwo, mosanie! Czyli! — Takiego imienia niema, nie było i nie będzie!
— I Zula — dodała rezolutnie dziewczyna.
— Koszałki opałki. Czyli — Zula dobre dla jamniczki,
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.