Z początku pani Honorata myślała, że jeden, drugi dzień minie i wrócą ptaszkowie do gniazda, przeproszą się. Gdzietam. Snuli się jeszcze niby goście, lecz ledwie, ledwie. Pani Honorata zawzięła się. Poszła, sama poszła do Nabielaka, do Krępowickiego, do Wysockiego, do Ostrowskiego. Powiedziała im, że przecież, żeby nie jej zabiegliwość, nie jej czujność, poświęcenie, to nie byłoby ani rewolucji, ani Towarzystwa, ani może żadnego z nich na świecie; że złem za tyle ofiar się nie godzi, że nie dlatego tyle trudów ponosiła, aby była stratna.
Wysłuchali ją uważnie, pożałowali i odprawili, jakby ich kto tego samego na pacierz nauczył. Co innego było dawniej. Dawniej Towarzystwo było przygodnem zbieraniem się ludzi jednych przekonań, dawniej musiało knować, kryć się a teraz rządzić będzie! — Teraz jest organizacją, zniewoloną dbać o powagę.
Androny, najrzetelniejsze androny, bo przecież, choć się zaparli, nikt, nikt, o nich inaczej, jak „Honoratka“. Z tą różnicą, że dotąd „Honoratka“ była w „Honoratce“ pani Honoraty, a teraz siaduje w Akademickiej sali na Krakowskiem.
I nasłały dla pani Honoraty czasy nikczemne. Kilku mieszczuchów, grywających w szachy, kilku oficerów, a zresztą zbieranina i tej nawet nie wiele. A jeżeli ktoś ważniejszy, to na to, aby zdziwić się, że nikogo niema z „Honoratki“?
Wymarsz wojsk na wyprawę na gwardje był ostatecznym ciosem dla pani Honoraty. Kawiarnia stanęła pustkami. A w „Dziurce“, obok, dzięki aktorom, których Kościołowska, przez komitywę z Dmuszewskim, sobie ściągnęła, dzień dnia coraz się ludniej robiło.
Pani Honorata była w desperacji. Przed kilku dniami właśnie stary Filialski, przy kwindeczu, bąknął jej, że jedyna rada była do Gurowskiego uderzyć, bo Gurowski wodzi za sobą całą gromadę.
Panią Honoratę, na odezwanie się Filialskiego, aż źgnęło pod serce. Nie byłaby chyba niewiastą, żeby, w skrytości ducha, nie tęskniła do pięknego oficera artylerji gwardji narodowej. Toć na ostatniej paradzie, na Ujazdowie, oczu
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.