Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

ciała i Skrzyneckiego i księcia Czartoryskiego i Łubieńskiego i wszystkich po kolei dygnitarzów — a pani Honorata spokojna, majestatyczna, uśmiechnięta, wyławiała z ulnego wrzenia jeno to, co stanowiło dla niej treść. Z setki głosów naraz, z dziesiątka stuknięć równoczesnych, z czterdziestu zawołań — czujne, wyzierające figlarnie z pod kruczych włosów, uszko pani Honoraty chwytało najsłabsze, najcichsze odezwanie, najskromniejszy dźwięk, jeżeli tylko znaczył — „jeszcze grzanego“ — „jeszcze ponczu“ — „miodu“ „wina“. Niemniej bacznem było spojrzenie pani Honoraty. Bo, w chwili, gdy zdawało się tonąć w oczach młodziutkiego gwardzisty, któremu z wielkiej alteracji na tyle sukcesu, broda więzła w wielkim, amarantowym kołnierzu, przenikało i kłęby fajczanego dymu i liczyło roznoszone przez dziewczęta kubki, butle, lampki i odróżniało złotówki dobre od nikczemnych dydków i, tym samym rzutem, okrutne płomienie zapalało i w sercu majora Boskiego i do wklęsłej piersi jakiegoś rozwichrzonego demokraty się dobierało.
Aliści, dzień ten i czujnemu spojrzeniu pani Honoraty zgotował niespodziankę. Oto, w momencie, gdy z pozoru nic nie mogło ujść jego bystrości, drzwi wchodowe uchyliły się nieznacznie i wpuściły do kawiarni nowego gościa i snać nielada kogo, bo przy stołach, najbliższych wejścia, wszczął się przeciągły rumor.
Pani Honorata zwróciła głowę, lecz zanim dociekła przyczyny rumoru, już wuj Olechowski szepnął gorączkowo.
— Honoruś — Bem! Bem przyszedł!
Zgrabnie wykrojone usta pani Honoraty skrzywiły się przelotnie — powieki zmrużyły się. Twarzyczka właścicielki kawiarni okryła się woalem poważnej zadumy.
Pani Honorata nie widziała teraz ani niepozornej postaci oficera artylerji, który chyłkiej przesuwał się między stołami, ani nie słyszała zgoła wyraźnego pomruku „Bem — Bem“...
Dopiero, kiedy, od strony przejścia za szynkwas, rozległo się ciche:
— Witam panią! — Pani Honorata drgnęła z wielkiej