Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzymam dwieście dukatów na parol do jutra rana!!
— Mówiłeś waćpan przed momentem...
— Tak, ale nie w tem zdarzeniu! Rewanż mi się należy!...
— Należy się porucznikowi! — ujęła się ze wzburzeniem pani Honorata.
— Prawda — prawda! — przytwierdzili Kraiński z Krępowickim.
— Obywatele, jeno warunek! — rechotał Filialski — zwycięzca płaci po butelce na głowę!!...
— Śpiewajmy jeszcze mazurka, dopóki nam służy „Dziurka“, póki trąbka“... — zapiszczał głos z boku.
Pani Honorata porwała się, jakby ją żmija ukąsiła.
— Co wujo mi tu wyprawia!
— „Bez kawiarni Honoratki nie masz“... — intonował Olechowski.
— Więc trzymam dwieście na parol! Do jutra! Przy świadkach.
Bem zmarszczył się.
— Ja pierwsza! — wmieszała się pani Honorata, zdążywszy już rozprawić się z wujem Olechowskim.
— Mówiłem, że dama zdradliwa, ale mocna.
— Przyjmuję, bo licho mi po dukatach — lecz warunek. Najpierw gram o tyle ile tu leży przedemną, o sto dwadzieścia ośm dukatów, — a powtóre, po jednej nie gram więcej i więcej na kwit nie idę.
— Ani ja!
Karty w rękach porucznika trzasnęły i jęły mijać się dziwnie.
— Jeszcze słowo. Major Boski zechce ciągnąć.
Gurowski zaczerwienił się po same białka i rzucił karty majorowi.
Boski zaczął je tasować niezgrabnie. Pułkownik kończył zawijać nowy rulonik dukatów. Pani Honorata darła rąbek szalika. Magister Filialski pomagał Rózi nalewać wino a dogadywał jowialnie.
— Cóż, akuratny faraonik, nie ma co. Kurtę nam skroił pułkownik rzetelną! Takiej procesyjki dubletów, od czasów szambelana Friebesa, nie oglądałem, dalipan! — Na