Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

kuraż, obywatelu poruczniku, do dna! Friebes tak właśnie szedł, w piekło po swoje! — A lampka — Małachowski takoż czka i chłepce, jako niegdy kawaler de Bolesza! Ciągnij fortunę za ogon, majoruniu...
— Zaniechaj pan!
— Silentium!
Boski uporał się nareszcie z kartami.
— Zaczynam.
— Pancerola! — zaskrzeczał Filialski, na widok szóstki winnej.
— I niżnik dzwonkowy! — dokończył Kraiński.
— Wisisz, Adasiu!
Gurowskiemu oczy zmętniały.
— Zdrowie pułkownika!
Bem podniósł się z ławy.
— Jakto, obywatelu — zaprotestował Filialski — odchodzisz?
— A wino, wino, obywatelu!
— Jakby w „chapankę“ grał! — syknęła przez zęby pani Honorata. — Róziu, ile za butelki?
Bem spojrzał prosto w złe, błyszczące pasją oczy właścicielki kawiarni i rzucił pogardliwie rulonami złota.
— Masz tu pani za wino i za swe trudy!
— Skądże — jakże!? — wykrzyknął ze zdumieniem Filialski. — Więc w takim razie kolejka dla wszystkich?!
Lecz Bem, nie zważając na magistra ani na poruszenie kompanów — odwrócił się i wyszedł z alkierza.


VII.

Profos Dziurbacki ledwie około północy dowlókł się na Zapiecek, do kamieniczki i na poddasze, kędy, u kumy Olesiowej, stancyjkę, a raczej norę pod dymnikiem trzymał.
Paralityczka, na widok swego komornika, a jedynego opiekuna, aż zadygotała na barłogu. Ale profos ledwie że ją pozdrowił a wybełkotał słów kilka w odpowiedzi na żale Olesiowej, jako szewczanki dowołać się nie może,