Z misternie oprawnej miniatury wychyliła się ku niemu Antoszka.
Też same włosy, oczy, twarz żywcem taż sama, jeno kształtniejsza, pełniejsza i ramiona nie takie drobne, zbiedzone...
Profos aż okulary na nos założył i precz poglądał a głową chwiał a napatrzeć się nie mógł.
Po chwili, kiedy z pierwszego wrażenia ochłonął, spostrzegł na odwrotnej stronie miniatury koronę, a pod koroną nadpis.
Dziurbacki skupił uwagę, bo w czytaniu nie był mocnym. Rozróżnił literę ka, potem be po dwóch brzuszkach poznał, doszedł i pozostałych, lecz gdy skleić je chciał, wychodził mu cudak, brzmiący raz Kdescer, raz Kbdesery, to znów poprostu Bgdecery.
Więc po daremnych wysiłkach dojścia do zdrowego sensu liter na miniaturze, zaniechał sylabizowania i do porzuconych papierów sięgnął. Tu atoli na uczoność starego żołnierza sroższa czyhała zagadka.
Papiery owe bowiem wyglądały na pakiet z wojskowemi depeszami, pakiet zapieczętowany uroczyście i zygzakami upstrzony.
Dziurbacki zafrasował się, czyli mu go otworzyć należy, gdy pieczęć, nadłamana przy peregrynacji w mieszku, sama się rozwarła. Profos dobył skwapliwie zawartość pakietu i na dobre się zakłopotał. Bo przy naciukanym literami świstku znalazł znów pakiet i jeszcze staranniej, choć inaczej, zapieczętowany. Profos zerknął po nadpisie, po świstku, lecz się niczego nie mógł dorozumieć. Gotów był przysiądz, że widział w którymś kraju podobnie pisane i kręcone litery, ale to i wszystko, czego dociekł. Lecz stąd zawziętość w nim się ozwała. Nie namyślając się, szarpnął za pieczęć nowego pakietu. Wypadły zeń trzy mniejsze, a każdy z nich innym herbem znaczony, inaczej wypisany.
Dziurbacki poniósł do oczu najznaczniejszy z trzech pakietów i stropił się. Widniał na nim orzeł, niby żywcem odbity z czapy grenadjera litewskiego pułku. A ponad orłem stało pismem kunsztownem, jak drukowane wyra-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.