i jego już nie ogarnęło? I gdzie jemu! Wielka sprawa, święta sprawa? A dom, a dziedzictwo ojcowskie, — nie święte? Więc ledwie wyrósł, ledwie zmężniał, ledwie lotu spróbował, ma iść na zgubę? Ofiara! Cóż z tych ofiar! Jakób! Żyłby po dziś dzień, starościby doczekał później! Dwa lata wygnania za dwadzieścia mu starczyły. I czego dokazał? — że dzieci osierocił. Dawniej bywały wojny, bitwy! Ginęli najrodzeńsi, najdrożsi ginęli. Żołnierskie prawo, krwi prawo, — ale teraz, ale dziś? Związki, poszepty towarzystwa, wolnomularstwa? Niedośćże z nich niedoli?
I łamała się w sobie pani Grużewska a broniła jeszcze tym bolesnym myślom, gdy naraz asesor z powiatu spadł do Kielm z rozkazem, aby Juljusz do gubernatora wojskowego, do Wilna, na pierwszy dzień grudnia się stawił.
Juljusz nadto, miast asesora grzecznie przyjąć a rozmówić się, papier zmiął i odprawił go hardo, ani pytając o przyczynę gubernatorskiego wezwania.
Na szczęście, minister kalwiński zdołał asesora dogonić, wciągnąć do siebie, udobruchać, poczęstować, sześć korczyków zboża, w imieniu pani Grużewskiej, przyrzec — i dopiero zeń prawdę dobyć.
Prawda, którą asesor wyłożył była okrutną. Juljuszowi groziła kara, ciężka kara, bo i wina była ciężka, bo żeby nie wiedzieć jak kręcić a tłumaczyć, szrama szramą na policzku zostanie, pałasz złamany też zostanie i uchybienie mundurowi takoż zostanie.
— Co za szrama, czyj pałasz? — Majora Werculina. Tego bowiem oficera dziedzic kielmeński w Poniewieżu spotkawszy, uraczył w ten sposób. Według protokółu i świadków, bez powodu. Młody pan Grużewski siedział przy jednym stole z majorem i rozmawiał w najlepsze.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/141
Ta strona została przepisana.