Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/148

Ta strona została przepisana.

Odpowiedź przyszła niebawem. Komisarz Jawtok z Jurborga wrócił, a dostrzegłszy światełko w komnatce Juljusza, do niego się opowiedział i stąd zgiełk.
Żachnęła się pani Grużewska na niewczesne odwiedziny, ale i uradowała zarazem. Jawtok był bodaj jedynym człowiekiem, zdolnym na Juljusza wpłynąć poczciwie. Jawtoka właśnie najwięcej brakło pani Grużewskiej w ostatnich czasach. Juljusz geometrę miał sobie za przyjaciela, za powiernika. I przyznać trzeba, że Jawtok, choć ubogiego był rodu, niepoczesnego, zasługiwał na to. Pani stolnikowa od dawna się doń przekonała. Nigdy nie nastręczał się sam, nie naprzykrzał, pracował po dawnemu, po dawnemu wlókł się na swym wózku komisarskim, ani próbując przymówić się o coś, coś z zażyłości z bogatym dziedzicem skorzystać. Swej przewagi nad Juljuszem na dobro używał, tylko na dobro. Może nieraz z jakobiństwem się wyrwał, może nieraz wsączył w duszę młodzieńczą Juljusza odrobinę demagogji, może całe zbytecznie spowiadał się ze swoich prostackich nieco wyobrażeń o równości stanów, ale bez szkody. Już nieboszczyk pan Jakób chętnie poglądał na to przyjacielstwo syna. I słusznie — żeby Jawtok nie przepadał był od dwóch miesięcy, na komisjach granicznych, to i zmartwień nie byłoby z Juljuszem. Zacny geometra i dawniej zawierał ukryte pakty i skłaniał przyjaciela według myśli pani Grużewskiej. On przecież odwiódł go od zamierzonej podróży za granicę. Opatrzność go zesłała. Tak, tak, Jawtok najlepiej trafi do przekonania Juljuszowi, on zeń wszystką rozterkę dobędzie i skłoni do wyjazdu do Wilna. Niedość, zgodzi się mu towarzyszyć. Nie odmówi, Jawtok z pewnością nie odmówi.
Dnia następnego, ledwie pierwsze szaro-niebieskie